Czytam, bo lubię - recenzje uczniów szkół gimnazjalnych

Recenzje uporządowane wg nazwisk pisarzy

Adams, Douglas
Autostopem przez Galaktykę

Szukając sposobu na oderwanie się od nauki oraz otaczającego mnie chaosu wydarzeń i myśli, postanowiłam dla odmiany sięgnąć po książkę z kategorii science fiction. Uprzejma pani w bibliotece szkolnej podała mi trzytomową książkę wielkości dwóch cegieł. Pierwszą myślą, jaka mi przyszła do głowy była: „Kiedy ja to przeczytam?!”. Jednak nie zrezygnowałam i była to bardzo dobra decyzja. Książka zaintrygowała mnie nie tylko tytułem pierwszego tomu, który brzmi „Autostopem przez Galaktykę”, ale i samą okładką trylogii, przedstawiającą otchłań kosmosu i rzucone na nią rysunki: rybę, sztućce, filiżankę i sofę. Jej autorem jest Douglas Adams (1952-2001), kultowy pisarz brytyjski, którego dzieła miałam okazję już czytać i dzięki temu wiedziałam, że wypożyczając trylogię odniosę same korzyści.

„Autostopem przez Galaktykę”  to tytuł nawiązujący do nazwy przewodnika kosmicznego, który odgrywa ważną rolę w życiu bohaterów książki. Z każdym przeczytanym zdaniem można odczuć, jak poszerza się nasza wyobraźnia. Do tego inteligentny humor autora sprawia, że czytanie staje się świetną zabawą. Jednym z  bohaterów powieści jest Ziemianin Artur Dent, który pewnego dnia dowiaduje się, że jego dom zostanie zburzony, bo w tym miejscu ma powstać obwodnica. Zbuntowany mężczyzna postanawia zrobić wszystko, by temu zapobiec.  Jego przyjacielem jest Ford Prefect, który, jak się okazuje, jest kosmitą, mieszkającym na Ziemi od 15 lat. Postanawia on wyjawić  Arturowi,  że Ziemia za chwilę zostanie zniszczona, gdyż „wymagają tego plany budowy hiperprzestrzennej obwodnicy galaktycznej”. Ford postanawia zabrać przyjaciela na szaloną wycieczkę po Galaktyce, gdzie poznajemy kolejnych ważnych bohaterów: ziemską dziennikarkę Trillian, dwugłowego prezydenta Galaktyki Zaphoda Beeblebroxa, konstruktora planet Slartibartfasta oraz zabawnego w swojej depresji robota Marvina.

Istotnym elementem fabuły pierwszej części jest „Wielkie Pytanie o Życie, Wszechświat i całą resztę”. W drugiej części („Restauracja na końcu Wszechświata”) nasi główni bohaterowie, ale również i my – czytelnicy przekraczamy wymiar, jakim jest czas i wyruszamy w podróż do prehistorycznej Ziemi, po czym dowiadujemy się, skąd wzięła się na niej ludzkość. Natomiast trzecia część pt. „Wszechświat, życie i cała reszta” wraca do pytania z pierwszego tomu oraz opowiada, jak wyżej wymienione postacie usiłują zapobiec wojnie międzyplanetarnej, obmyślając strategię, która jest osnuta na licznych humorystycznych odwołaniach do… krykieta.

Sytuacje, jakich doświadczają bohaterowie wprowadzają czytelnika w zupełnie inny świat, w miejsca, gdzie nie ma granic możliwości. Prostota i otwartość języka, jakim posługuje się autor sprawia, że strony mijają niepostrzeżenie i ilość tekstu nie ma żadnego znaczenia. Inteligentnie przedstawiona ludzka naiwność poprzez dialogi z innymi mieszkańcami kosmosu sprawia, że stajemy się bardziej świadomi własnych cech i nabieramy zdrowego dystansu do samych siebie i wszystkiego, co nas otacza.

To, co najbardziej zafascynowało mnie podczas czytania tej zaskakującej lektury to  niezmierzona wyobraźnia, inteligencja i mądrość autora. Znajdziemy tu opisy niesamowicie szybkich komputerów, inteligentnych robotów i konstrukcji różnych nowoczesnych maszyn. Książka niewątpliwie pobudza nasze zdolności wizualizacji, ponieważ opisywane zjawiska nie są możliwe do oglądania w rzeczywistości, bądź zostały całkowicie wymyślone.

Fani fantasy odnajdą w niej humor w stylu Monty Pythona i Terry’ego Pratchetta. Mogą czuć niedosyt spowodowany brakiem wyszukanych żartów, jednak mimo to, ubaw jest gwarantowany. Całość czyta się niezmiernie szybko dzięki nieustannym dialogom i stosunkowo krótkim, zwięzłym opisom. Najbardziej  zadziwiające jest to, jak autor opisuje nieistniejące rzeczy w tak obrazowy sposób.

Saga została sprzedana w liczbie ponad miliona egzemplarzy, a pierwszy tom zekranizowano, co również przemawia za jej pozytywną oceną.  Osobiście jak najbardziej polecam książkę nie tylko osobom lubiącym sience fiction i specyficzny humor, ale również tym, którzy mają ochotę oderwać się od codziennego zgiełku i obowiązków oraz wszystkim, którzy są otwarci na nowe spostrzeżenia, co do siebie, życia i otaczającej nas rzeczywistości.

Zuzanna Drągowska , kl. IV T
Zespół Szkół Budowlano - Geodezyjnych w Białymstoku

Burgess, Anthony
Mechaniczna pomarańcza

Kniga, że horror szoł, czyli „Mechaniczna pomarańcza”

Słynna antyutopia Anthony’ego Burgessa, po raz pierwszy wydana w 1962 roku i od tej pory nieustannie budząca kontrowersje, rozsławiona jeszcze bardziej po jej adaptacji filmowej z 1971 roku. Powieść należy do gatunku science fiction, opisuje nasz świat z przyszłości.

Głównym bohaterem, a zarazem narratorem „Mechanicznej pomarańczy” jest Alex – młody chłopak, wielki miłośnik muzyki Ludwiga van Beethovena, a jednocześnie przywódca gangu grasującego nocami po ulicach. Alex żyje sobie szczęśliwie w bliżej nam nieznanym mieście z niedalekiej przyszłości, a jego głównym zajęciem jest przesiadywanie z kumplami w barze „Krowa”, gdzie chłopcy raczą się mlekiem z dodatkiem narkotyków, a następnie urządzają wypady na miasto i napadają na całkiem przypadkowych ludzi napotkanych akurat na ulicy. Do czasu aż po jednym z takich wybryków życie Aleksa wywraca się do góry nogami. Chłopak trafia na „niesamowitą okazję” wzięcia udziału w eksperymentach resocjalizacyjnych, które mają na celu odnalezienie sposobu na „wyleczenie ludzi z wszelkiej demoralizacji”.

„Mechaniczna pomarańcza” przede wszystkim szokuje – jest szczera do bólu, pretensjonalna i wulgarna, a wybryki bohaterów występujących w powieści są momentami wyjątkowo gorszące i… po prostu okropne. Oprócz wyposażonych w noże, brzytwy i kastety nastolatków występują między innymi starsze „pobożne” panie zapewniające alibi za kolejkę koniaku lub szkockiej whisky, rodzice spełniający wszystkie rozkazy swoich dzieci, małe dziewczynki myślące tylko o jednym i politycy (niezmiennie) mydlący oczy społeczeństwu. I chociaż to, co bohaterowie „Mechanicznej…” wyprawiają, co myślą i czym się usprawiedliwiają, wydaje się nam wręcz nie do pomyślenia, w ich świecie jest to całkowicie normalne i na porządku dziennym. Lektura „Mechanicznej pomarańczy” jest trochę jak zimny prysznic, bo świat przedstawiony w powieści ma sporo wspólnego ze światem nam współczesnym, co daje dużo do myślenia. Postawa bohaterów jest trochę przerysowana, ich wady wyolbrzymione, ale przejawy takich zachowań dostrzegamy w otaczającej nas rzeczywistości. Burgess momentami śmieszy, czasami wręcz przeraża i ośmiesza ludzkie postawy, niesamowicie przy tym ironizując. Nie oszczędza nikogo – równo „dostaje się” nastolatkom, rodzicom, ludziom starszym, księżom, politykom, policji, fanatykom – słowem: wszystkim. Z „Mechanicznej…” można bardzo wiele wyczytać dla siebie, zapamiętać coś na dłużej, spojrzeć inaczej na otaczający nas świat, co jest chyba największą zaletą tej książki.

Także sam język jest niezwykły – autor stworzył na potrzeby powieści jej własny „slang” młodzieżowy będący połączeniem angielskiego i rosyjskiego. Tym językiem główny bohater posługuje się przez całą swoją opowieść. W polskim tłumaczeniu dostępna jest Wersja R, rosyjska, i Wersja A, angielska. W wersji rosyjskiej, którą czytałam (przekład Roberta Stillera), „kniga” znaczy książka, a „horror szoł” to „coś fajnego, coś ekstra” . Dziesięcioletnia dziewczynka na przykład to „dycholatka”, „drewniak” to dorosły, a „pryzner” znaczy więzień. A to tylko niektóre przykłady ze specjalnego słowniczka zamieszczonego na końcu książki. Pierwsza strona trochę zniechęca, ale w miarę czytania jest coraz łatwiej i w końcu specyficzna składnia i słownictwo Aleksa w ogóle przestają przeszkadzać. Historia jest przy tym ciekawa, dobrze opowiedziana, więc jeśli kogoś nie zniechęci postawa bohaterów, książkę przeczyta szybko i lekko.

Po „Mechaniczną pomarańczę” powinien sięgnąć każdy, kto chce przeczytać książkę inną, oryginalną i każdy, kto chciałby spróbować takiej książkowej terapii szokowej. Jest to jednak pozycja typu „kochaj albo rzuć” – równie dobrze może nas zachwycić, jak i oburzyć czy odrzucić. Na mnie zrobiła ogromne wrażenie, niesamowicie zapadła w pamięć właśnie z uwagi na jej niebanalnie wypowiedziany przekaz i język. I o ile wiele „klasyków” może rozczarować, według mnie „Mechaniczna pomarańcza” w pełni zasłużyła na swoje miano książki kultowej. Warto więc spróbować i zmierzyć się z „tą słynną” antyutopią Anthony’ego Burgessa.

Małgorzata Kościuczyk
IV Liceum Ogólnokształcące w Białymstoku

Burnett, Frances Hodgson
Tajemniczy ogród

Każdy, kto lubi czytać, przynajmniej raz w życiu spotyka na swojej drodze lekturę, która w jakiś sposób odmienia jego życie. Po przeczytaniu takiej książki codzienny świat wydaje się nieco bardziej zajmujący, wart tego, by bliżej mu się przyjrzeć. A może to my patrzymy na niego w odmienny niż dotychczas sposób… Są więc teksty wyjątkowe, niezapomniane, magiczne, do których powracamy raz po raz.

Dla mnie taką niezwykłą książką jest powieść Frances Hodgson Burnett pt. „Tajemniczy ogród”. Pierwszy raz z jej treścią zapoznałam się jeszcze jako mała dziewczynka, gdyż mama czytała mi ją na dobranoc. To chyba właśnie wtedy się w niej zakochałam. Za każdym razem, gdy do niej wracam, zadziwia mnie bezsporna mądrość, jaka została w niej zawarta: tracimy bardzo wiele z życia, jeśli jesteśmy wpatrzeni wyłącznie w samych siebie.

Książka ta opowiada o losach dziesięcioletniej dziewczynki, początkowo bardzo samolubnej istotki, która podczas epidemii cholery traci rodziców. Mary, bo tak nazywa się główna bohaterka utworu, zostaje wysłana pod opiekę wuja, mieszkającego w dziwnym, przypominającym labirynt domu o 100 pokojach. Doświadcza tam ona zupełnie innego życia niż to, które wiodła w Indiach. Próbując wypełnić sobie czymś czas, odkrywa klucz, pasujący do maleńkiej furtki, prowadzącej wprost do dawno zamkniętego ogrodu, który należał do zmarłej wiele lat wcześniej ciotki. Dziewczynka poznaje również swojego kuzyna Colina, który, pozbawiony poczucia tego, że ktoś go kocha, sam nie potrafi obdarzyć innych miłością czy przyjaźnią. Chłopiec sądzi, iż jest śmiertelnie chory i pielęgnuje w sobie niechęć do siebie i świata. Dzięki Mary, służącej Marcie i jej bratu – Colin przekonuje się, że bycie egoistą niesie ze sobą jedynie samotność, gorzki smutek i cierpienie, zaś otwarcie się na innych – pozwala zmieniać się na lepsze i daje samozadowolenie.

Tytułowy „tajemniczy ogród” to miejsce żywe, pulsujące pozytywnymi emocjami. To właśnie ten ogród staje się nie tylko scenerią, ale też świadkiem „budzenia się” i przemiany kolejnych osób, które uczą się dostrzegać piękno otaczającego ich świata i dzielić radość z innymi.
Całą historię czyta się jednym tchem, a prosty język pozwala nam dobrze zrozumieć jej przekaz. Polecam przeczytanie tej książki każdemu, by uzmysłowić sobie, jak wiele zależy od naszego nastawienia wobec życia.

Diana Turowska
Zespół Szkół nr 4, Bielsk Podlaski

Chbosky, Stephen
Charlie

Na samym początku pragnę powiedzieć, że nie jestem fanką książek o problemach młodzieży z narkotykami, prawem itp. Czytałam kilka takich książek, nawet z zaciekawieniem, ale nie pamiętam żadnej, która zrobiłaby na mnie takie wrażenie, że szczęka by mi opadła. Zanim „Charlie” trafił w moje ręce, również byłam do niego sceptycznie nastawiona -  jak się później okazało, zupełnie niesłusznie.

Zacznijmy od tytułu i okładki. Nie wiem, kto zwróciłby uwagę na książkę, która nie zachwyca oryginalnością okładki, a tytułem jest po prostu imię głównego bohatera. Napis na okładce, mający zapewne zachęcić do lektury, swoim patetycznym charakterem i podniosłymi słowami wcale nie spełnia swej roli, wręcz przeciwnie - może robić wrażenie kolejnej ciężkiej powieści o trudnej, doświadczonej przez los młodzieży. Także nie wiem, czy sięgnęłabym po tę książkę dobrowolnie, chyba że byłabym osobą pochłaniającą każdą powieść, jaka mi się nawinie albo osobą gustującą w takiej tematyce. Teraz zdanie zmieniłam i bez wątpliwości zgarnęłabym ją z półki w księgarni lub bibliotece. Choć trzeba przyznać, że polska okładka jest o niebo lepsza - choć może mniej oryginalna - niż okładka amerykańska. Wszystko zmieniło się, gdy okazało się, że „Charlie” to nic innego, jak popularne ostatnio za sprawą filmu z Loganem Lermanem (znanym z filmu „Percy Jackson i bogowie olimpijscy”) i Emmą Watson (potterowa Hermiona Granger) w rolach głównych „The Perks Of Being A Wallflower”. Swoją drogą, polskie tłumaczenie tytułu rozbraja, ale zrzucam winę na to, iż nie można tak po prostu i dosłownie przetłumaczyć tego tytułu (coś w stylu: „Przywileje z bycia podpieraczem ścian”). Na film czekałam od dawna, więc gdy tylko skojarzyłam fakty, byłam gotowa rzucić wszystko i przeczytać książkę.

Książka jest tak naprawdę zbiorem listów głównego bohatera do tajemniczego przyjaciela, którego nawet on sam nie zna. Tak naprawdę nie wiemy nawet, czy sam Charlie jest Charliem i czy w ogóle jest chłopcem, gdyż, jak zastrzega na samym początku, zmienia wszystkie dane osobowe, by adresat nie zaprzątał sobie głowy, kto do niego pisze, lecz skupił się na tym, o czym pisze. Żeby jednak trochę sobie ułatwić zadanie, załóżmy, ze wszystkie informacje zawarte w listach są prawdziwe.

Charlie właśnie zaczyna naukę w liceum i bardzo się tego obawia. Nie ma tam żadnych znajomych, jego jedyny przyjaciel popełnił samobójstwo kilka miesięcy wcześniej. To oraz dziwne myśli napadające na głównego bohatera powodują, że jest on dość częstym pacjentem w szpitalach i u psychiatrów. Charlie nie jest zwykłym szesnastoletnim chłopakiem: nie bawią go zbytnio szkolne imprezy ani mecze futbolu, nie wstydzi się łez, otwarcie mówi o miłości do rodziców, starszego rodzeństwa i zmarłej ciotki. Cała sytuacja zmienia się, gdy poznaje trzy lata starszych Patrica i Sam. Biorą go oni pod swoje skrzydła, wprowadzając go w prawdziwe życie licealistów i sprawiają, że Charlie w końcu nie jest sam.

Z każdym listem coraz lepiej poznajemy bohaterów, ich przeszłość i traumy. Alkohol, papierosy, narkotyki, trudna miłość, problemy z akceptacją innych i siebie. Praktycznie każdy bohater przeżył coś strasznego. Niektórzy uważają takie nagromadzenie tragedii za przesadę. Osobiście się z tym nie zgadzam. Książka porusza wiele trudnych tematów, a robi to tak przystępnie, że czytanie o tym nie męczy, a daje korzyści - w końcu młodzież może poczytać o tym, o czym się powszechnie nie mówi. Żaden bohater nie jest idealny. Ani Sam, ani Patrick, ani żaden z ich przyjaciół nie jest grzecznym dzieckiem, wracającym do domu przed wieczorynką, a na imprezach popijającym soczek - wręcz przeciwnie. Mimo swoich przywar są oni jednak bohaterami bardzo pozytywnymi. Uwielbiam poczucie humoru Patricka. Charlie może irytować swoją jakże wielką wrażliwością. Czasem list wyglądał tak, jakby pisał go co najwyżej dziesięcioletni chłopiec, płaczący o byle co, z tą tylko różnicą, że był bardzo obeznany w sprawach dotyczących picia, palenia i dziewczyn. Winę mogę tu zrzucić na - jak się okazuje - niezbyt szczęśliwe dzieciństwo i wyjątkową wrażliwość, co w sumie jest bardzo miłą odmianą w dobie bezuczuciowych napakowanych macho.

Książkę czyta się wyjątkowo szybko. Dwieście osiemnaście stron mija szybko jak z bicza strzelił. Z czasem realia lat 90. (1992, 1993) wydają się teraźniejszością, a kasety i winyle są normalnością. W książce aż roi się od tytułów świetnych piosenek klasyków i książek, które znane są i dziś. Jest to niekwestionowanym plusem powieści i zachęciło mnie do zapoznania się z niektórymi wymienionymi pozycjami. Także oprócz wielu moralniaków, zasad postępowania i sytuacji ściskających za serce, mamy również świetną reklamę dla czytelnictwa i odkurzenie starych, dobrych, rockowych kawałków.

Książkę polecam naprawdę wszystkim, którzy lubią tego typu literaturę. Na pewno się nie zawiedziecie. Zachęcam również tych, którzy z różnych względów zechcą obejrzeć ekranizację książki - warto znać pierwowzór. Oglądałam już spore fragmenty „The Perks Of Being A Wallflower” i z pewnością wybiorę się do kina, jeśli film zadebiutuje również w Polsce. Już 12 lutego premiera na DVD i Blu-ray, tak więc mam nadzieję, że będzie mi dane obejrzeć ten film. Radzę nie dać się zwieść drętwym opisom na okładce i mimo wszystko przynajmniej ją przekartkować. Według mnie najlepsza książka młodzieżowa, jaką czytałam.

Gabriela Strzałkowska
Liceum Ogólnokształcące, Wysokie Mazowieckie

Coben, Harlan
Bez śladu

Czy wiecie co jest lepszego niż spędzenie zimowego wieczoru przed telewizorem oglądając serial kryminalny?

Bingo! Lepszy jest wieczór z dobrym kryminałem i ciepłą herbatą z dodatkiem cynamonu! Do przynajmniej pierwszej części mojej tezy będę starała się was przekonać książką Harlana Cobena - ,,Bez Śladu’’. Jest on jednym z najpopularniejszych twórców kryminałów na świecie, a wiele jego powieści zostało zekranizowanych. Jego książki sprzedają się jak świeże bułeczki, a sama niejednokrotnie przekonałam się jak dużym problemem jest zastać je w bibliotece. Premiera każdej nowej powieść budzi rozgłos i deficyt jego książek na sklepowych półkach.

Ogromną zasługę w sukcesie pisarza ma wykreowana przez niego postać Myrona Bolitara który w tej części będzie musiał zmierzyć się z wyzwaniem jakie postawił przed nim prezes New Jersey Dragons Jego zadaniem będzie odnalezienie gwiazdy drużyny, hazardzisty i kobieciarza Grega Downinga, który na domiar złego jest jego odwiecznym rywalem. Przy okazji Bolitar otrzymuje szansę powrotu do zawodowej koszykówki. Przed czym ucieka poszukiwany? Przed wierzycielami powiązanymi z mafią? A może przed policją? W całą sprawę wplata się szantaż, morderstwo z próbą zatarcia śladów oraz przeszłość Myrona. Czy odnajdzie sławnego koszykarza i ułoży wszystkie elementy układanki w całość?

Naprawdę gorąco polecam po sięgniecie do tej książki. Akcja toczy się szybko, a mimo dramatyzmu całej intrygi całość zniekształca nam charyzmatyczny bohater ze swoim poczuciem humoru nie zawsze adekwatnym do sytuacji. Jeden z najlepszych kryminałów z jaką miałam styczność, doskonała na chłodne i długie wieczory.

Świetna alternatywa dla bezsensownego patrzenia w telewizor. Tu się dzieję więcej!

Katarzyna Bojarska
Zespół Szkół Ogólnokształcących i Technicznych w Białymstoku – IX Liceum Ogólnokształcące

Coelho, Paulo
Alef

Ostatnio przeczytałem bardzo ciekawą książkę Paulo Coelho pod tytułem ,,Alef’’. Chciałbym zachęcić was do jej przeczytania.

Brazylijczyk to jeden z najpopularniejszych pisarzy na świecie. Jego książki znikają ze sklepowych półek w zawrotnym tempie, a w bibliotekach trudno je wypożyczyć gdyż tworzą się po nie długie listy oczekujących.

,,Alef’’ opowiada o grupie ludzi, która wsiada do pociągu kolei transsyberyjskiej świadomie lub nie, poszukując tego co dla nich najważniejsze. Czy odnajdą to przed dotarciem do Władywostoku?

Po odpowiedź zapraszam do lektury

Co do moich odczuć dotyczących tej książki to są one nieprzyzwoicie pozytywne. Powieść wciąga, ale w żadnym wypadku nie powinno się jej czytać w pośpiechu. Zalecałbym rozkoszowanie się jej wersami, jak kawałkami najdroższej czekolady w zniecierpliwieniu czekając na wydostanie się nadzienia, które da nam zupełnie nowe doznania smakowe. Lecz tutaj chodzi o ucztę czysto intelektualną!

Po każdym rozdziale, aż chce się zatrzymać czas i na podstawie doświadczeń bohaterów wpłynąć na morze refleksji nad własnym życiem, ale i również zastanowić się co tak naprawdę autor chciał nam przekazać. Wszystko czego doświadczycie podczas lektury zdecydowanie pomoże wam w zrozumieniu świata, ale co ważniejsze ludzkich zachowań.

Uważam, że każdy powinien przeczytać tego rodzaju książkę nie zważając na upodobania gatunkowe, szczególnie w wieku wkraczania w dorosłość. Potraktujcie tę książkę jak kubek ulubionej gorącej herbaty. Nie wolno się spieszyć! Trzeba to przyjąć jak lekcję od mistrza. Stopniowo, bez pośpiechu i zastanowić się parę razy, by wszystko zrozumieć. Wtedy wszystko stanie przed wami otworem.

Mateusz Decyk
Zespół Szkół Ogólnokształcących i Technicznych w Białymstoku - IX Liceum Ogólnokształcące

Dirie, Waris i Miller, Catheleen
Kwiat pustyni

Polecam bardzo ciekawą książkę "Kwiat pustyni" autorstwa Waris Dirie i Catheleen Miller. To wzruszająca i pełna emocji biografia słynnej modelki walczącej o prawa kobiet. Waris Dirie urodziła się w Somalii, w plemieniu nomadów. Wychowywana na pustyni, przywykła do ciężkiej pracy i koczowniczego trybu życia. Książka ta opowiada o strasznym przeżyciu, jakiemu została poddana bohaterka w wieku pięciu lat - obrzezaniu. Czytając o tym pojawiają się takie uczucia jak złość, żal i wielki ból, bo to, co przeżywała wtedy Waris jest nie do opisania. Cierpiałam na duszy, że takim torturom i okaleczeniom poddaje się małe dziewczynki. W dzisiejszym świecie nie zdajemy sobie sprawy z tego, co się dzieje w Afryce i Azji. Ten rytuał doprowadził do śmierci siostrę Waris i jej dwie kuzynki. Miała zostać wydana za mąż w wieku trzynastu lat! Za starego mężczyznę. Uciekła z domu, tułała się po świecie, aż trafiła do Nowego Yorku. Gdy miała osiemnaście lat zaczęła pracować jako modelka. W końcu znalazła sobie druga połówkę - Dana, z którym postanowiła założyć rodzinę. Zrozumiała, że musi walczyć przeciwko obrzezaniu kobiet, za co została ambasadorem ONZ.

Uważam, że ta książka jest godna poświęcenia czasu i uwagi. Niewiarygodna i budząca zdumienie historia pewnej kobiety z plemienia nomadów, która zdarzyła się naprawdę - to jest to, co chce się czytać. Wzrusza, złości i każe zastanowić się nad ciężkim życiem kobiet w innych krajach. Oceniam 10/10 i polecam wszystkim, którym spodobała się recenzja tej oto książki.

Agnieszka Piłaszewicz
Zespół Szkół Gastronomicznych w Białymstoku

Dostojewski, Fiodor
Wspomnienia z domu umarłych

"Wspomnienia z domu umarłych", czyli opis życia syberyjskiego skazańca w XIX-wiecznej Rosji, jest niewątpliwie dziełem wybitnym, lecz przeznaczonym jedynie dla nielicznych współczesnych odbiorców.

Dlaczego? Ponieważ w świetle współczesnych dzieł, powieść Dostojewskiego, pisana w formie surowej relacji, jest jakże odległa od aktualnych, nie bójmy się nazwać rzeczy po imieniu, komercyjnych wzorów piśmiennictwa. Pozbawiona akcji, skupiona na odczuciach. Na pozór główną oś fabularną stanowi zesłanie byłego szlachcica, Aleksandra Gorianczykowa, skazanego na śmierć za "konspirację przeciw systemowi", którą łaskawie zamieniono na 10 lat ciężkich robót. Jednak nie sposób dostrzec, iż prawdziwą wartość stanowi nie charakterystyka systemu karnego, a jakże genialna analiza zarówno zachowań, jak i jaźni ludzi zniewolonych. Ludzi, którzy na pozór istniejąc, już dawno na wpół umarli są od środka. Zabrano im bowiem wszystko, prócz życia lub raczej wegetacji...

Jeśli interesuje Cię zatem psychologia lub ciekaw jesteś zachowań ludzi postawionych w sytuacji bez wyjścia, z pewnością powinieneś sięgnąć po tę książkę. Ostrzegam Cię jednak, że aby dostrzec jej prawdziwą głębię, musisz być wytrwały.

Michał Ch.
Zespół Szkół Mechanicznych CKP nr 2 w Białymstoku

Draga, Ewa
Inni

Któż nie lubi uniesień? Oderwania od rzeczywistości? Walki o miłość? Romantyczności? Z całą pewnością każdy (nawet w niewielkim stopniu). W tej właśnie książce znajdziecie wszystko, o czym mówiłam powyżej. Powieść zaczyna się mało tajemniczo. Mianowicie kilkanaście lat temu wydarzył się wypadek, w którym giną pewne osoby. Prócz jednej, malutkiej istotki… Karolinki.

Dorastała w normalnej rodzinie, gdzie miała dostatek, wyrozumiałych rodziców i przyjaciółki, z którymi żyła bez tajemnic. Aż tu zdarza się kilka nadprzyrodzonych rzeczy, które pociągają za sobą liczne konsekwencje i Karolina zaczyna dążyć do tego, by wydostać się z klosza, pod którym była ukryta przez kilkanaście lat. Odkrywa wiele tajemnic i oczywiście tę najważniejszą, że… jest „inną”.

Osobiście bardzo podobała mi się ta książka, ponieważ śmiałam się przy niej  i płakałam, no i oczywiście z zainteresowaniem czytałam stronę po stronie, ciekawa, co się dalej wydarzy. Najbardziej nie podobało mi się  to, że książka jest niesamowicie podobna do  „Zmierzchu” Stephenie Meyer.  Ale oczywiście każdy może mieć swoje zdanie. Bohaterowie są świetni, tacy współcześni. Nawet miałam wrażenie, że to, co czytam dzieje się dookoła mnie – średnia szkoła i osoby, które wydają się skrywać jakieś tajemnice. To wszystko sprawiło, że przeniosłam się w świat tej książki. Lecz niestety… Wszystko, co dobre szybko się kończy. Na koniec ginie dziewczyna, która wcześniej śmierci życzyłaby Karolinie, lecz później oddaje za nią życie. No i oczywiście tu jest punkt zwrotny i punkt  wyjścia do drugiego tomu powieści.

Anna Gryc, kl. III H
Zespół Szkół Budowlano - Geodezyjnych w Białymstoku

 

Eco, Umberto
Imię róży

„Nihil sequitur geminis ex particularibus unquam”1
Nieodparta chęć odkrycia prawdy, powodowana zacięciem inkwizytorskim. Mnóstwo szczegółów, poszlak, dowodów, wydawałoby się wręcz nie do odkrycia. Umiejętność połączenia drobnych elementów w niezwykle spójną, misterną układankę. Wysiłek intelektualny, towarzyszący pokonaniu labiryntu schodów, prowadzących do samego centrum klasztoru – biblioteki i wydarciu jej największych tajemnic. Sherlock Holmes? Zapewne poradziłby sobie z rozwiązaniem tej zagadki, wykorzystując metodę rozumowania abdukcyjnego czy dedukcyjnego. Adrian Monk? Ten neurotyczny bohater, miałby już pewien problem z życiem w klasztorze, chociażby ze względu na swoją obsesję dbania o higienę. Jednak to nie ci panowie rozwiązali „śmiertelną łamigłówkę” zgonów mnichów z klasztoru w Melku.

Zatem komu udała się ta sztuka? Umberto Eco ukazuje w swej powieści „Imię róży” fascynującą postać Wilhelma z Baskerville, mnicha – detektywa, mężczyzny świetnie wykształconego, doświadczonego życiowo, który przybywa wraz ze swoim podopiecznym, Adso z Melku, do włoskiego opactwa benedyktynów. Mają oni uczestniczyć w debacie na temat ubóstwa Jezusa Chrystusa. Główny powód wizyty staje się jednak mało istotny. Tematem książki jest ustalenie przyczyn śmierci mnichów. Trzy zgony miały miejsce w bardzo krótkim czasie. Jedyna wskazówka  – to ciemne ślady na palcach wskazujących i językach denatów.

Labyrinthus2
Motyw labiryntu w kulturze pojawia się bardzo często. Źródło znajdziemy w mitologicznej opowieści o Minotaurze uwięzionym przez swego ojca Króla Minosa w „kunsztownie” zaprojektowanym labiryncie. Później, u Dantego, labiryntem staje się piekło, po którym wędruje. Labirynt emocjonalny to motyw, który znajdziemy między innymi w „Lalce” B. Prusa, „Trenach” J. Kochanowskiego czy w „Zbrodni i karze” F. Dostojewskiego.

Zagłębiając się w lekturę powieści „Imię róży” Umberto Eco, wchodzimy w niewiarygodny labirynt intryg, knowań, niewyjaśnionych zdarzeń i zachowań. Dlaczego niewiarygodny? Któż pomyślałby, że w miejscu zrzeszenia bogobojnych mnichów może dojść do śmierci, których przyczyn, przynajmniej początkowo, nie da się logicznie wytłumaczyć? Któż spodziewałby się tak wielkiej pożądliwości cielesnej zakonników? Nasze umysły z trudem mierzą się z okrutną prawdą o realiach życia mężczyzn w habitach.

„In omnibus requiem quaesivi, et nusquam inveni nisi in angulo cum libro”3
Określenie „labirynt” w ciągu stuleci zyskało wiele znaczeń. To nie tylko budowla o bardzo skomplikowanym układzie, uniemożliwiającym jej przejście. To także określenie stanu ducha lub zawikłanej sytuacji. W „Imieniu róży” również możemy doszukać się rozmaitych znaczeń. Poznajemy rzeczywisty labirynt, jakim jest przyklasztorna biblioteka – miejsce wręcz magiczne, spowite aurą mrocznej tajemnicy. Już samo odkrycie wejścia do pomieszczenia stanowi nie lada wyzwanie, a przecież, jak to w labiryntach bywa, jeszcze trudniejsze jest wyjście. Wilhelm i Adso stąpają po tysiącach schodów, błądzą po zakurzonych klitkach, wypełnionych księgami, zgłębiają tajniki ukrytej w nich wiedzy, a równocześnie odkrywają   sekrety umysłów i dusz ludzkich.

W tym miejscu nasuwa się pytanie, dlaczego biblioteka jest tak pilnie strzeżona? Dlaczego użyto tylu sztuczek, by odstraszyć potencjalnych odwiedzających? Dlaczego została zbudowana w formie labiryntu? Właśnie dlatego, że księgi są źródłem wiedzy. Wiedza, z kolei, może być użyta na różne sposoby. I to właśnie chęć posiadania owej wiedzy doprowadziła do tylu nieszczęść w obrębie zakonu.

„Nomen illi mors”4
Eco buduje kolejny labirynt. Tym razem bardziej zawikłany, bo nienamacalny. Jest to plątanina zdarzeń związanych z tajemniczymi zgonami mnichów. Śmierć iluminatora Adelmusa z  Otrantu, którą opat zakonu najchętniej wyparłby z pamięci swojej i innych braci, z pozoru wygląda na samobójstwo. Zgon wybitnego tłumacza greki  - Wenancjusza z Salvemec, którego odnaleziono w kadzi z krwią zabitych zwierząt, wymagała już udziału kogoś zewnątrz. Śmiertelna kąpiel Berengara z Arundel – być może była zbiegiem okoliczności, nieszczęśliwym wypadkiem. Jednak każda z ofiar na swoim ciele nosiła to samo znamię. Skąd się ono wzięło? Co tak bardzo pociągało, kusiło mnichów, iż nie zawahali się narazić swego życia, byleby tylko odsłonić rąbka tajemnicy? Całą zagadkę rozwiązuje Wilhelm. Pomimo niejakich trudności w trafnym odczytaniu wszelkich znaków,  okazuje się, że wyjaśnienie jest bardzo proste. Wszystkiemu winna jest księga, a w zasadzie ciekawość ludzka, prowadząca do chęci zgłębienia treści w niej zawartych.

„Amare simul et sapere ipsi Iovi datur”5
Adso, niedoświadczony mnich, w trakcie rozwoju akcji, poznaje nie tylko sekrety biblioteki, ale też uczucie miłości. Miłość znaczy dla niego bardzo wiele. Jak się okaże, będzie ją nosił w sercu do końca swego życia. Afekt ten kiełkuje w mało romantycznej scenerii. Adso zdaje sobie sprawę z tego, że nieznajoma dziewczyna (tytułowa róża?), którą pokochał, nie podziela jego uczuć. Młodziutki mnich znalazł się w najtrudniejszym do przejścia labiryncie, z jakim mierzy się ludzkość: w tragicznym labiryncie uczuć, umiejscowionym w centrum każdej żywej istoty, w sercu. Chłopak doznaje poczucia rozdarcie. Z jednej strony –  czystość, śluby kościelne i wierność Bogu, z drugiej  – niepohamowane pożądanie kobiety, wywodzącej się z najniższej warstwy społecznej, biedaczki uznanej za czarownicę. Co kierowało młodzieńcem? Po wielu sugestiach, wypowiedzianych przez mnichów, możemy wnioskować, że był to popęd seksualny, wszak w zakonie motyw ten odgrywa ważną rolę.  Sądzę jednak, że Adso kierował się bardziej wzniosłymi uczuciami, a także chęcią pomocy           i współczuciem wobec „skażonego piękna”, jakie odkrył w dziewczynie.

***

Jak mógłbym zachęcić do sięgnięcia po powieść „Imię róży”? Cóż, tekst Umberto Eco broni się sam. Wystarczy tylko kilka chwil, by zebrać się na odwagę i zaryzykować pasjonujący, nieprzewidywalny spacer po średniowiecznym opactwie  i zostać pochłoniętym przez labirynt uczuć, intryg i tajemniczych pomieszczeń.

Sebastian Misiuk
I Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Kościuszki w Bielsku Podlaskim

-----------------------------------------------------

1 łac. „Nic nigdy nie wynika z dwu odrębnych przypadków”
2 łac. labirynt
3 łac. „Wszędzie szukałem spokoju i nigdzie nie znalazłem, jak tylko w kąciku z książką.”
4 łac. „Na imię mu śmierć”
5 łac. „Jednocześnie kochać i zachować rozsądek to nie jest dane nawet Jowiszowi.”

Evans, Nicolas
Zaklinacz koni

"Zaklinacz koni" to powieść psychologiczno-obyczajowa, napisana przez Nicolasa Evansa w 1995r. Bohaterką książki jest Grace - nastolatka, która, wraz ze swoim koniem Pielgrzymem, ulega wypadkowi. Osobami towarzyszącymi jej cierpieniu są rodzice - Annie i Robert. Uwikłani w tragedię robią wszystko, aby pomóc córce. Duchowym mistrzem i nauczycielem, zarówno w odniesieniu do Grace, jak też jej najbliższych, okazuje się tytułowy zaklinacz koni - Tom Booker, który potrafi też zajrzeć w głąb ludzkiej duszy.

Wszyscy bohaterowie są w pewnym stopniu okaleczeni przez życie. Grace, która w wypadku straciła nogę, musi otrząsnąć się po koszmarnych przeżyciach i nauczyć niejako żyć na nowo. Jej matka, Annie, do czasu wypadku na pierwszym miejscu stawiała pracę, przez co oddaliła się od męża i córki, czuje teraz potrzebę odbudowania relacji. Tom, mimo że kocha swoje zajęcie, jest mężczyzną dumnym i samotnym, toteż potrzeba mu lekcji bliskości i zaufania. Tak naprawdę każda z tych osób pragnie znów poczuć się szczęśliwa.

Czy z bólu i rozczarowania może wyniknąć coś pozytywnego? Tak, jeśli tylko otworzy się na zmiany. Długi pobyt w Montanie pozwala matce i córce rozwiązać wiele problemów i pogodzić się z przykrymi wspomnieniami. Zaś między Annie a Tomem nawiązuje się romans. ,,Zaklinacz koni" to opowieść o sile miłości tkwiącej w człowieku, z której on sam często nie zdaje sobie sprawy. Dzięki niej jest w stanie pokonać wszelkie przeszkody.

Warto zaznaczyć, że oprócz rozważań psychologicznych problemów bohaterów, autor poświęca dużo miejsca specyfice natury koni, sposobom postępowania z nimi, historii ich pochodzenia oraz związkom z człowiekiem.

Dzięki temu, że książka jest napisana dość prostym językiem, czyta się ją przyjemnie i szybko. Kolejny walor powieści to bogate, plastyczne opisy przyrody. Każdy czytelnik z łatwością może sobie wyobrazić krajobrazy Montany –  miejsca, w którym można odzyskać utracone szczęście.

Powieść nie jest z pewnością arcydziełem, jednak emanuje z niej jakaś siła i piękno. Na okładce wydania książki, którą mam w domu, pod tytułem umieszczono uwagę: ,,Powieść, której nigdy nie zapomnicie". To prawda. ,,Zaklinacz koni"  jest bardzo wzruszającą książką, która wnikliwie analizuje zakamarki ludzkiej duszy.

Justyna Kowardziej
I LO im. Tadeusza Kościuszki, Bielsk Podlaski

Flanagan, John
Drużyna - Wyrzutki

W książce  poznajemy historie  Halla i jego przyjaciół, grupy chłopaków żyjących w świecie  Skandii. Są oni odrzucani przez swoich rówieśników ze względu na ich inność . Jednak udało im  się  wygrać  najważniejsze zawody jednocześnie udowadniając  wszystkim że są godni żeby dołączyć do elitarnych szeregów skandyjskiej armii. Gdy czytałem ten fragment cieszyłem się wraz z nimi , gdyż mogłem obserwować jak z bandy chłopców stawali się  grupą twardych wojowników. Książka kończy się smutnym wydarzeniem ale radze wam samym o tym przeczytać. Polecam tę książkę oraz wszystkie inne tego autora do przeczytania. Zawiera w sobie wiele ciekawostek, które mogą sprawdzić się w życiu codziennym.

Tomasz Duchnowski
Technikum w Wysokiem Mazowieckiem

Frey, Jana
Odlot na samo dno

Jest to doskonała, pouczająca powieść oparta na faktach, która skłania nas do tego, abyśmy nie bagatelizowali zagrożenia związanego z używkami.

Główną bohaterką jest nastoletnia Marie – dziewczyna, która posiada wspaniałych przyjaciół, kochających rodziców – wszystko o czym marzą młodzi ludzie … niestety wszystko to traci. Jaki jest tego powód? UZALEŻNIENIE od narkotyków. Z początku dziewczyna sięga po ecstasy - nie widzi w tym nic złego, dla niej to sposób na rozwiązanie problemów. Chce zapomnieć o chłopaku, który ją zostawił, oderwać się od rzeczywistości, przestać słyszeć awantury rodziców - „po zażyciu małej zielonej pastylki wszystko wraca do normy”.

Coraz bardziej jednak jej reakcja na problemy życiowe odbiega od normalności. Nie zdając sobie sprawy, że popada w nałóg, Marie sięga po mocniejsze narkotyki. Po krótkim czasie nie potrafi bez nich żyć. Pragnienie „odlotu” jest coraz silniejsze – jednakże to uczucie nie trwa długo i szesnastolatka upada coraz niżej…

Czy uda się jej odbić od dna? Czy wygra z tak silnym nałogiem? Czy potrafi uchronić się przed negatywnym wpływem środowiska?

Ta książka może być odpowiedzią na te i wiele innych nurtujących pytań. Polecam przede wszystkim młodzieży, ale także dorosłym. Historia taka jak ta może przytrafić się każdemu. Warto przeczytać i przekazać dalej.

Świetna książka ku przestrodze, która może powstrzymać kogoś przed sięgnięciem po narkotyki i popełnieniem ogromnego, życiowego błędu.

Katarzyna Daszuta
XIII Liceum Ogólnokształcące w Białymstoku

Goethe, Johann Wolfgang
Cierpienia młodego Wertera

Z książką "Cierpienia młodego Wertera" J. W Goethego zetknąłem się na lekcjach języka polskiego i uważam, że zasługuje na poświęcenie jej czytelniczego wysiłku.

Dlaczego? Powodów jest wiele... Przede wszystkim "Cierpienia młodego Wertera" bardzo dobrze reprezentują epokę, w jakiej powstały – romantyzm. Główny bohater nie patrzy na świat przez pryzmat szkiełka mędrca, lecz kieruje się w swoim życiu głosem serca. Dziś niewielu ludzi byłoby w stanie poddać się uczuciu miłości i poświęcić jej wszystko. Z tego powodu ta wybitna klasyka robi wrażenie również w erze kultury masowej.

Moim zdaniem jest to również świetne studium psychologiczne człowieka, które z powodzeniem mogłoby przeistoczyć się w niebanalny scenariusz filmowy z finałem na ekranach kin. Chociaż i sztuka teatralna na ten właśnie temat, też mogłaby zrobić prawdziwą furorę. Sam pomysł powieści epistolarnej jest zdecydowanie trafiony. Młody Werter na kartki papieru przelewa swoje najgłębsze uczucia i myśli, których na głos nie dało się wypowiedzieć. My, współcześni ludzie w SMS-ie, e-mailu możemy wyrazić wszystko, każde wyznanie... Aż zastanawiam się nad tym, ilu ludzi na tym świecie pisze jeszcze tradycyjne listy lub prowadzi pamiętnik... Lektura ta dostarcza mi wielu refleksji.

Wreszcie temat: nieszczęśliwa miłość i brak happy endu. Tu nie ma mydlenia oczu, miłość głównego bohatera nie może się spełnić. Nie przylatuje tu żadna dobra wróżka z innego świata, a źli ludzie nie zostają ukarani i nikt nie żyje długo i w euforii. Jest za to miejsce na prawdziwe życie, ból i cierpienie.

Książka ta jest godna polecenia zarówno zbuntowanemu nastolatkowi, jak i wytrawnemu czytelnikowi, posiadającemu swoje subiektywne wymagania, co do literatury. Warto poświęcić swój czas, by zapoznać się z tym utworem. Temat miłości sprawia, że jest ona uniwersalna i ponadczasowa.

Bartłomiej Nurzyński
Zespół Szkół Mechanicznych CKP nr 2 w Białymstoku

Glukhovsky, Dmitry
Metro 2033

Książką, którą ostatnio przeczytałem było „Metro 2033” autorstwa Dmitra Glukhovskiego. Pisarz ten pracuje także jako dziennikarz m. in. dla stacji Euronews TV oraz Russia Today. Był reporterem wojennym w Abchazji i Izraelu. Włada biegle pięcioma językami. Sławę przyniosła mu wspomniana powieść, która w samej Rosji osiągnęła nakład ponad pół miliona książek.

„Metro 2033” zaliczana jest do powieści fantastyczno-przygodowych. Tematem utworu jest podróż młodego chłopaka - Artema do legendarnego Polis, serca moskiewskiego metra. Wędrówka poprzez mroczne tunele i niebezpieczne stacje staje się główną atrakcją dla czytelników. Dotychczasowe życie Artema było nudne i monotonne, dopóki drezyna przyjeżdżająca na WOGN nie zabrała go na patrole tunelu. Przełomem było pojawienie się nieznajomego o imieniu Hunter, który zlecił mu misję wyruszenia do Polis. Atmosfera utworu zmienia się diametralnie. Monotonne życie w zaciszu bezpiecznej stacji, ustępuje miejsca przygodzie, niebezpieczeństwu i zagrożeniom czającym się na każdym kroku.

Czytając „Metro 2033” poczułem sympatię do głównego bohatera. Artem był dobrym przyjacielem - osobą, której można zaufać. Potrafił sprawiedliwie oceniać sytuację. Pomagał wszystkim spotkanym w czasie wyprawy bohaterom oraz pomagał im w ciężkich chwilach i wyciągając pomocną dłoń, nawet wtedy, gdy oni go odpychają. Lecz zmiana otoczenia oraz mrok tuneli ujawniają w bohaterze również negatywne emocje, takie jak bezwzględność oraz obojętność na ludzką krzywdę, co sprawia, że staje się jeszcze bardziej interesujący.

Książka wzbudziła we mnie zainteresowanie kolejnymi przygodami młodego człowieka, bo pojawiający się bohaterowie intrygowali i zachęcali do przeczytania następnych rozdziałów.

Po przeczytaniu powieści, polecam ją każdemu miłośnikowi klimatu postapokaliptycznemu. Nowe formy życia oraz specyficzny i odrealniony świat spodobał mi się bardzo, tak jak milionom innych czytelników.

Mateusz Kiwaczycki
Zespół Szkół Mechanicznych CKP nr 2 w Białymstoku

Golding, William
Władca much

William Golding, WŁADCA MUCH i Ōe Kenzaburō, ZERWAĆ PĄKI, ZABIĆ DZIECI

William Golding i Ōe Kenzaburō – to dwaj wielcy twórcy, nobliści, którzy na trwałe zapisali się w historii światowej literatury. Ich dzieła - „Władca much” oraz „Zerwać pąki, zabić dzieci”, są tekstami niebanalnymi, o ponadczasowych przesłaniach. Co je łączy, a co dzieli? Z pewnością warto poznać odpowiedź na to pytanie.

Powieść „Władca much” powstała po II wojnie światowej, a po raz pierwszy wydano ją w 1954 r. Opowiada ona o grupie angielskich chłopców, których samolot, ewakuujący ich z Londynu z powodu wizji wojny nuklearnej,  został zestrzelony nad bezludną wyspą na Pacyfiku. Chłopcom udało się przeżyć, czego nie można powiedzieć o towarzyszących im dorosłych.

Na samym początku tej wciągającej lektury poznajemy dwóch bohaterów: niezdarnego, otyłego Prosiaczka i rozsądnego Ralfa. Za pomocą znalezionej na brzegu konchy, dzieci zwołują  pozostałych ocalałych z katastrofy towarzyszy. Wśród nich znajduje się Jack, wraz z podlegającym mu niezwykle zdyscyplinowanym chórem. Chłopcy, jak na cywilizowanych młodych ludzi przystało, szybko odnajdują się w nowej sytuacji: dokonują wyboru lidera, którym zostaje Ralf, ustalają prawa i najważniejszy priorytet, jakim staje się rozpalenie i podtrzymanie ognia. Na tym etapie wszyscy chcą się uratować, wrócić do domu.

Punktem, który tworzy rozłam w grupie, jest odkrycie na wyspie obecności świń. Dorastający chłopcy pragną mięsa, owoce już im nie wystarczają. W związku z tym Jack przekształca swój chór w grupę myśliwych. Pierwszy sukces w polowaniu niesie jednak ze sobą duże konsekwencje; odpowiedzialni za podtrzymanie ogniska myśliwi opuszczają je, doprowadzając do jego wygaszenia. Dzieje się to akurat w momencie, gdy na horyzoncie pojawia się okręt. Ralf jest załamany, Jack buńczuczny i pewny swoich racji. Odtąd między chłopcami rodzi się konflikt, który z czasem staje się coraz groźniejszy.

W pewnej chwili na wyspie pojawia się „zwierz” – źródło strachu większości zgromadzonych dzieci. Potwór ten okazuje się być jedynie zestrzelonym spadochroniarzem, jednak żaden z rozbitków nie jest tego świadomy. Żądny władzy Jack nie przepuszcza  okazji, by „wykazać się” i zdobyć poparcie chłopców. Podsycając ich strach, przedstawia się jako główny obrońca oraz myśliwy, który może dać im ochronę oraz konkretne pożywienie. Doprowadza tym samym do rozbicia wspólnoty na myśliwych i podtrzymujących ogień.

Z czasem Jack zmienia się, budzą się w nim pierwotne instynkty. Urządza polowania już nie tylko z konieczności, ale również dla zabawy. Zadawanie cierpienia staje się przyjemne, a żądza krwi doprowadza do tragedii i całkowitego upadku...

„Władca much” traktuje o degradacji ludzkiej duszy i uczuć. Młodzi Anglicy są cywilizowani, dobrze wychowani, świadomi tego, co wolno, a czego nie należy czynić. Uznają autorytet dorosłych, sumiennie przestrzegają wpojonych im od najmłodszych lat zasad i wartości, którymi powinni się kierować w życiu. Mimo tych silnie zakorzenionych w podświadomości reguł, moment „uwolnienia się” spod skrzydeł starszych sprawia, że „puszczają w nich wszelkie hamulce” - mur broniący dziecinnej niewinności i cnoty zostaje brutalnie zburzony. Znika strach przed karą, wstydem. Nie ma już tabu, nietykalności, kategorycznego „nie wolno”. Zdrowy rozsądek i system podstawowych wartości ulegają zatraceniu, granica między dobrem a złem zostaje całkowicie zatarta. Kształtowane przez wiele lat młode osobowości zostają zniszczone w chwili, gdy do głosu dochodzą pierwotne instynkty – pragnienie przetrwania za wszelką cenę, nawet utraty własnego człowieczeństwa.

Chłopcy są zauroczeni wyspą. Podoba im się jej odosobnienie. Początkowo chcą wprowadzić znane sobie z normalnego świata zasady demokracji, jednak szybko zdają sobie sprawę z tego, że nie dają im one porządnej satysfakcji. W ten sposób „odnajdują swą drogę” w dzikości wyspy. Staje się ona ich własnym światem, w którym nie ograniczają ich znane zakazy i nakazy. Mogą być twórcami własnej społeczności, wolnej od zasad etycznych.  Mają swojego przywódcę, któremu całkowicie się podporządkowują. Zapewnia im to pewne poczucie bezpieczeństwa oraz stabilność. W zamian za to pozwalają sobą kierować, stają się tłumem, „plemieniem”, którego każdy członek ma na twarzy wymalowaną tę samą maskę. Stają się dzicy nie tylko zewnętrznie; dzikość rodzi się również w ich sercach.

Społeczeństwo wykreowane u Goldinga opiera się głównie na współpracy w czynieniu zła. Spaja je nienawiść, okrucieństwo i agresja, a potrzeba przetrwania i jedzenia mięsa szybko schodzi na dalszy plan. Zabijanie zostaje uznane nie za konieczność, a doskonałą frajdę oraz ocenę własnych sił fizycznych. Rozróżnienie, kim jest ofiara: zwierzęciem czy człowiekiem, wkrótce staje się kompletnie nieistotne. Amok i szaleństwo zaciemniają młode serca i umysły, wydobywając z nich najmroczniejsze, najpodlejsze, najbardziej zepsute cechy, jakimi może odznaczać się istota ludzka. „Wewnętrzny rozkład dusz” wydaje się być procesem, którego nie da się ani zatrzymać, ani odwrócić.

Akcja utworu „Zerwać pąki, zabić dzieci” rozgrywa się w Japonii podczas II wojny światowej. Grupa chłopców z poprawczaka zostaje ewakuowana w głąb zapadłej wsi. Już od samego początku młodzi ludzie są traktowani przez miejscowych jak najwięksi zwyrodnialcy – są bici, głodzeni, ciągle obserwowani. Nie trwa to jednak długo, bowiem w wiosce wybucha zaraza; przerażeni wieśniacy uciekają w popłochu, zostawiając za sobą trupy zwierząt i „młodych degeneratów”, odcinając im jedyną drogę ucieczki.

Chłopcy, początkowo przerażeni i bezradni, z upływem czasu tworzą wspólnotę, w której wyodrębnia się dwóch głównych przywódców. Nie znamy imienia żadnego z chłopców – wiemy jedynie, iż jednego nazywają Minami (Południe), a drugi ma młodszego brata, którym się opiekuje. Opuszczeni chłopcy organizują sobie życie tak, jak pozwalają na to warunki: wybierają sobie schronienie spośród opuszczonych chat, przygotowują posiłki, bawią się. Z czasem odkrywają, iż oprócz nich w wiosce znajduje się jeszcze koreański chłopiec, dezerter oraz dziewczynka. Początkowo nieufni i wrodzy wobec nieznajomych, wkrótce przyjmują ich w szeregi swego małego społeczeństwa. Wspólne cierpienie oraz beznadziejność sytuacji zbliżają do siebie całą grupę, która od tej pory dzieli ze sobą smutki, radości, żałobę. Tę dziwną egzystencję przerywa powrót dorosłych...

Historia ukazana w utworze Kenzaburō stanowi całkowite przeciwieństwo opisanej przez Goldinga. Mądrość i rozsądek ludzi dorosłych zostają zastąpione niesamowitym, trudnym do pojęcia okrucieństwem i nienawiścią w czystej postaci. Jawią się oni jako bezlitośni kaci, potwory siejące strach, ból i grozę. Ich nieludzka brutalność i nienawiść wobec grupy tak naprawdę bezbronnych i zagubionych dzieci, budzi ogromny sprzeciw i odrazę. Dorosłym wydaje się, iż zgładzenie młodocianych przestępców – intruzów, niszczycieli porządku, całe zło świata - byłoby najlepszym wyjściem. Nawet najmniejszy, najbardziej przerażony chłopiec nie może liczyć na odrobinę współczucia.

Kontrast dotyczy również (a może przede wszystkim) dzieci. Są to bezimienni chłopcy z tak zwanego „marginesu społecznego”, którzy, mimo młodego wieku, mają już na swoim koncie poważne wykroczenia: nieobce są im bójki z nożem w ręku lub prostytucja. Opuszczeni przez najbliższych, napiętnowani, wykluczeni – według tych czynników można sądzić, iż są to jednostki zdegenerowane, zasługujące na tak bezduszne traktowanie. Nic bardziej mylnego; jakkolwiek by nie zbłądzili, są przecież wciąż dziećmi. Choć noszą w sobie zdecydowanie mniej niewinności niż ich przeciętni rówieśnicy, również odczuwają strach, samotność, głód. Również potrafią się śmiać, żartować, bawić. Bywają harde, oporne i odważne, jednak nie wynika to z ich złośliwości, a stanowi próbę obrony, obrony przed bestialstwem, przemocą i osaczeniem.

Porzucenie chłopców w wiosce budzi w nich gniew, przerażenie i poczucie ogromnej krzywdy. Mimo wielu bolesnych doświadczeń, jest im trudno się pogodzić z takim traktowanie. Ich punkt widzenia zmienia się, gdy dostrzegają pewne zalety sytuacji, w jakiej się znaleźli – wreszcie otrzymują namiastkę wolności. Wioska staje się ich domem, w którym nie są przez nikogo bici oraz mają odpowiednią ilość pożywienia. Odkrycie, iż tkwią wszyscy w tym samym niezwykle trudnym położeniu, skłania ich do współpracy, wzajemnej pomocy. Mimowolna integracja odkrywa w nich pokłady podstawowych ludzkich uczuć, jakimi są pragnienie miłości, akceptacji, wsparcia i bliskości drugiego człowieka. Szukają ich w krótkich kontaktach seksualnych lecz nie tylko; jeden z liderów, narrator opowieści, po raz pierwszy się zakochuje, a gdy jego dziewczynka umiera, budzi się w nim szczery żal i rozpacz. Ponadto dzieci opłakują śmierć jednego z towarzyszy, a następnie z szacunkiem grzebią jego ciało. W obliczu przeżytych zdarzeń, doświadczeniu tak wielu okropnych emocji, ich postępowanie wydaje się być niezmiernie szlachetne i wspaniałomyślne.

Oba dzieła, Goldinga i Kenzaburō, są do siebie tak bardzo podobne, a zarazem tak różne. Łączą je przede wszystkim główni bohaterowie – grupa chłopców, którzy, pozostawieni sami sobie, muszą stawić losowi; miejsce akcji – bezludna wyspa oraz odcięta od świata wioska (przestrzenie całkowicie hermetyczne); czas akcji – konflikt wojenny. Zarówno w jednym, jak i w drugim utworze, występują  dwaj liderzy, a ich wzajemne stosunki są pierwszą z długiej listy różnic.

Utwór są rozprawami na temat zła – jego źródłach, przyczynach, skutkach. Odmienność postaw dzieci z obu grup budzi w czytelniku ogromny wachlarz różnorodnych emocji: w pierwszym przypadku - przerażenie, niedowierzanie, nienawiść; w drugim – współczucie, żal, niezgodę. Warto wspomnieć, iż obie powieści są bogate w bardzo sugestywne, mistrzowsko skonstruowane opisy rozkładu świata organicznego, których ohyda i brzydota momentami wydaje się być piękna, a „smród wyprutych flaków” zaczyna zionąć z kart książki.

Omawiane teksty są przykładami powieści parabolicznych, z których możemy czerpać informacje o nas samych, naszej dotąd niezbadanej naturze, która w zależności od sytuacji, potrafi się diametralnie zmienić. To również swoista przestroga, by nie ufać do końca nawet sobie, a nieznane popędy i instynkty zamknąć w najgłębszym zakamarku własnej duszy.

Paulina Chodak
I Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Kościuszki w Bielsku Podlaskim

Iwan, Andrzej
Spalony

Bezkompromisowa i szczera do bólu autobiografia, jednej z najbarwniejszych postaci ,,Złotej ery polskiego futbolu’’. Nie jest to szczęśliwa historia życiowego zwycięzcy.

To najszczersze wyznanie byłego reprezentanta Polski, zdobywcy wielu nagród i świetnego piłkarza, ale też alkoholika, rozrabiaki i człowieka, który jest żywym przykładem na to, że od samego szczytu, prowadzi ekspresowa droga na sam dół. Na stronach tego znakomitego wydawnictwa, możemy się dowiedzieć wiele ciekawych rzeczy, nie tylko o historii naszego futbolu, ale przede wszystkim o kulisach tego co nasi rodzice i dziadkowie mogli oglądać jedynie z wysokości trybun. Iwan nie cukruje nam, piękną opowieścią o uczciwej, sportowej rywalizacji w duchu ,,fair play’’. Odsłania nam ,,backstage’’ piłki nożnej od możliwie najgorszej strony, gdzie nie brakuje korupcji, układów i z góry przewidzianych rezultatów. ,,Spalony’’ nie zamyka się jedynie w tematach sportu. Jest przede wszystkim o życiu, dlatego zajrzeć do niej może każdy, bo sposób w jaki w tej autobiografii została opisana rzeczywistość PRL jest wręcz niesamowity, a młodzieży może się wydawać niezwykle abstrakcyjny. W opowieści pana Andrzeja najbardziej urzekła mnie szczerość. Szczerość, która obaliła wiele krążących mitów, a wiele plotek i domysłów zamieniła w fakty. Podobnie z ludźmi. Po tym co przeczytałem, nie na każdego będę patrzył w ten sam sposób, co kiedyś…

Mateusz Decyk
Zespół Szkół Ogólnokształcących i Technicznych w Białymstoku

Kafka, Franz
Proces

Bierność wszechogarniająca.
Nie ma co ukrywać, porywam się z motyką na słońce. O "Procesie" Franza Kafki powiedziane zostało wiele, i równie wiele jest domysłów na temat rzeczy jeszcze nie wyjaśnionych. Absurd i groteska, chociaż inaczej wykorzystane niż dajmy na to u Witkacego czy Gombrowicza tworzą w utworze charakterystyczny, zapadający w pamięć i dość osobliwy klimat świata przedstawionego. Dobra recenzja powinna zachęcić lub zniechęcić do książki bez zdradzania treści, "Proces" jest utworem bardzo trudnym, gdyż bez ujawnienia choć części fabuły nie da się dobrze przedstawić swojego punktu widzenia, a dobra książka zawsze obroni się sama.

Świat przedstawiony - to moim zdaniem najlepsza i zarazem najgorsza cześć książki. Ponura jest tak bardzo, że zmusza do zastanowienia się nad sobą, ba mnie zmusiła do przelania swoich refleksji na papier.

Mroczny klimat, osaczenie, a w końcu finał procesu- sprawił, że w pierwszej chwili poczułem się źle. Psychicznie książka przytłoczyła mnie i momentalnie odebrała radość życia, wtedy dopiero, w jakimś niewielki stopniu poczułem to co mógł czuć główny bohater utworu- Józef K.
Świat w którym prawie każda kobieta jest prostytutką, współpracującą, kolaborującą i wchodzącą w kontakty intymne z jego pracownikami i oskarżonymi, zdecydowanie nie jest to terra repromissionis. Świat pełen femme fatale nie jest stworzony dla mnie, w "Lalce" Prusa Izabela Łęcka - pierwsza przedstawicielka "kobiet fatalnych" przynajmniej stara się utrzymać pozory porządności, w "Procesie" płeć piękna jest lubieżna i swawolna z wyboru.

Swoją drogą rozumiem konwencje oniryzmu, groteski występujące w książce, ale żeby tak bezczelnie w dniu urodzin i niewesołego aresztowania, pozbawiać Józefa śniadania ?! Oj Franc, rozumiem, że miało to ukazać absurdalność sytuacji, ale to zagranie wobec swojego protagonisty było bardzo niewdzięczne.

Jako powieść- parabola jest pisana językiem prostym i dobitnym (momentami, aż zanadto), chociaż szczerze mówiąc jeśli chodzi o przypowieści to zdecydowanie wolę te biblijne, niż "procesowa" parabola kary boskiej, systemu i aparatu bezpieczeństwa systemu totalitarnego.

Mocną stroną książki jest wcześniej przytoczona zdecydowanie łatwość odbioru, oraz klimat pełen mroku, niedopowiedzeń i tajemnic niczym w "Imieniu Róży" Umberto Eco.

Książka niesie również inną uniwersalną wartość - wskazuje, że człowiek nie jest "samotną wyspą", w momencie w którym bohater decyduję się zrezygnować z pomocy innych i sam prowadzić swój proces, przegrywa go i płaci za to wyrokiem. To idealne odzwierciedlenie największego problemu XXI wieku. Człowiek mieszka w wielkim skupisku ludzi, a jednak wciąż jest samotny.

Reasumując: książka ma bardzo przygnębiający i osaczający czytelnika klimat, pełen kobiet lekkich obyczajów, kłamstwa, łapówek, samotności i bezbronności, pokazuje walkę człowieka z losem w miejscu gdzie nie ma prawa bytu miłość platoniczna i uczuciowa,w jej świecie nie ma ludzi dobrych, wszyscy mają jakiś "odcień szarości", z drugiej strony utwór wypełniony metaforami, uniwersalnymi przesłaniami i ważnymi pytaniami. Czy świat jest zły czy ludzie ? Czy bierność wobec zła sprawia, że stajemy się źli? Czy jest jeszcze czas by móc coś naprawić ? "Proces" nie poda gotowych odpowiedzi, zmusi każdego do udzielenia subiektywnej odpowiedzi. Czy warto ? Zdecydowanie tak, bo dzisiaj już tak wspaniałych książek nie ma zbyt wiele.

Proces prowadził: Mateusz Roszkowski lat 18, niekarany.

Kenzaburō Ōe
Zerwać pąki, zabić dzieci

zobacz recenzję Pauliny Chodak William Golding, WŁADCA MUCH i Ōe Kenzaburō, ZERWAĆ PĄKI, ZABIĆ DZIECI

King, Stephen
Ręka mistrza

Gdy ktoś przeczytał dużo powieści Stephana Kinga, czytając „Rękę mistrza”, zorientuje się, że coś podobnego już czytał. Książka zadziwiająco podobna (nie mówię, że taka sama, chodzi o treść, motywy) do innych pozycji, np. „Bezsenności”. W każdej z tych dwóch książek bohater zmaga się z różnymi trudnościami, typu tytułowa bezsenność czy, tak jak w „Ręce mistrza”, z trudnościami psychicznymi, czy bólami po stracie ręki oraz kontuzją biodra. Mimo wszystko, książka jest, według mnie, jedną z najlepszych książek Kinga.

Głównym bohaterem książki jest Edgar Freemantle, właściciel firmy budowlanej, na której zarobił miliony. Jednak pewnego dnia ulega on wypadkowi na miejscu pracy, a mianowicie jego samochód zostaje zmiażdżony przez dźwig. Traci rękę, sprawność w biodrze, a także sprawność psychiczną. Jest nękany niekontrolowanymi napadami szału, w których atakuje swoją żonę nożem, na szczęście plastikowym, częściowo traci pamięć i musi sobie pomagać tak zwanym myśleniem pobocznym, żeby przypomnieć sobie nazwy przedmiotów i imiona osób.  Przez to rozwodzi się z żoną, która się go obawia. Za radą swego psychologa wyjeżdża na wyspę Duma Key na wybrzeżu Florydy, należącą do sędziwej staruszki Elizabeth Eastleke. Tam rozpoczyna swoją kurację malując obrazy i powoli odzyskuje sprawność w strzaskanym biodrze, równowagę psychiczną oraz pamięć.

W książce znajdują się odgrzewane motywy z innych książek, tylko zmienia się bohater, jego historia oraz powody walki z samym sobą. To jest pierwszy minus. Drugim jest to, że mniej więcej po 2/3 tekstu  tempo akcji raptownie spada, książka zaczyna się robić nudna, coraz ciężej jest przebrnąć przez te ponad 600 stron powieści. Jednakże są też plusy. To wątki, które zanikają tylko po to, aby pojawić się parę rozdziałów później, powodując, że chce się czytać dalej i dowiedzieć, jak to się skończy. Kolejną zaletą książki jest nastrój - momentami mroczny, niepokojący, a czasem zabawny i zmuszający do śmiechu. Mimo podobieństwa do innych powieści tego autora, dialogi nie są nudne i nie powtarzają się.

Według mnie, „Ręka mistrza” jest jedną z najlepszych powieści grozy, a zarazem rewelacyjną powieścią psychologiczną. Osobiście książkę polecam, jest jedną z lepszych tego autora, ale nie przebije „Bastionu”(wersji preferowanej przez autora, bez żadnych skrótów, ponad 1300 stron!). Jeśli któryś z fanów Kinga będzie chciał powieść przeczytać, znajdzie ją w bibliotece naszej szkoły, a także w Książnicy Podlaskiej na ul. Kilińskiego.

Złote myśli z „Ręki mistrza”:
„... sztuka to magia, a magia nie zawsze jest biała.”
„Najpierw boisz się, że umrzesz, a potem, że przeżyjesz.”
„Żyj dniem i bierz co przyniesie.”

Krzysztof Rutkowski, kl. IV C
Zespół Szkół Budowlano - Geodezyjnych w Białymstoku

Kordel, Magdalena
Uroczysko

Polecam wszystkim książkę autorstwa Magdaleny Kordel pt. "Uroczysko". Interesująca opowieść o kobiecie, która odeszła od męża i zaczęła nowe życie. Kobietę spotykają niekończące się nieszczęścia. Jednak mimo tego, co ją spotyka, książka napisana jest z humorem. Wszystko sprowadza się do tego, że znajduje własny kawałek świata, w którym królują góry, lasy, rodzina i przyjaciele. Z całą pewnością polecam tę opowieść kobietom po zawodach miłosnych. Majka - główna bohaterka, pokazuje, że mimo zmagań z samotnością i mężem, który nie zdaje sobie sprawy, jak skrzywdził własną rodzinę, znajduje w sobie radość z życia i spokój wśród sudeckich gór. Wyjazd odmienił życie całej rodziny. Pani Maja dorobiła się nowego psa i krowy o imieniu Kasandra. W końcu doszło do sytuacji, że wokół niej kręciło się trzech amantów: weterynarz Czaruś, pan Sławek oraz pan Florian Miodek. Pani Maja dostaje etat w szkole jako nauczycielka języka polskiego i otwiera gospodarstwo agroturystyczne. Ciekawa, pełna humoru opowieść na chłodne dni, warta poświecenia czasu i nieprzespanych nocy.

Agnieszka Piłaszewicz
Zespół Szkół Gastronomicznych w Białymstoku

Läckberg, Camilla
Syrenka

Szósta część rewelacyjnej serii kryminalnej. We Fjällbace w tajemniczych okolicznościach ginie mężczyzna. Kilka miesięcy później, przypadkowy przechodzeń trafia na zwłoki mężczyzny w zmarzniętym jeziorze. Sprawa staje się jeszcze bardziej tajemnicza, gdy przyjaciel zamordowanego mężczyzny, Christian, otrzymuje listy z pogróżkami. Niedługo potem ginie kolejny mężczyzna, a policja dostrzega powiązanie pomiędzy zbrodniami. Śledztwo sięga daleko do przeszłości, a jego wyniki są niespodziewane…

W najnowszej części cyklu, autorka zdecydowanie bardziej skupiła się na zawirowaniach kryminalnych, zmniejszając rolę wątków obyczajowych, co wyszło tej książce na dobre. Ogromną rolę odgrywa psychika bohaterów, ich wewnętrzne problemy, rozterki, a nawet choroba psychiczna. Myśli mordercy przewijające się w toczącej się opowieści, są poplątane, chaotyczne, a przez to wręcz przerażające…
„Syrenka” odzwierciedla ludzkie problemy, z którymi spotykamy się na co dzień, ale nie zwracamy na nie uwagi, ponieważ nie dotyczą nas bezpośrednio.

W powieści niezwykle podoba mi się miejsce akcji - Fjallbacka. Mógłby to być równie dobrze Sztokholm, Goteborg, czy inne wielkie miasto, ale klimat szwedzkiej prowincji niezwykle mi odpowiada. Kiedy czytam bogate opisy, w odmętach mojej wyobraźni przenoszę się w miejsce akcji całego utworu. I pomimo brutalnej i mrożącej krew w żyłach fabuły, dobrze mi tam i nie mam ochoty wracać do rzeczywistości.

„Syrenkę” i całą serię książek szwedzkiej pisarki polecam na zimne i długie wieczory. Na pewno czas przeznaczony na lekturę tej powieści nie będzie czasem zmarnowanym. Sama muszę się przyznać, że książka nieco mnie zdenerwowała. Rozwiązanie całej zagadki czeka nas w następnej części. Nie mogę się wprost doczekać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania…

Katarzyna Bojarska
Zespół Szkół Ogólnokształcących i Technicznych w Białymstoku

Läckberg, Camilla
Zamieć śnieżna i woń migdałów

Kryminały są, obok romansów, literaturą wybitnie rozrywkową, a mimo to cieszą się ogromną poczytnością. Pisarze potrafią stworzyć prawdziwie kunsztowne dzieło, posługując się jedynie prostym schematem zagadki. Na tej bazie powstała również powieść pt.: 'Zamieć śnieżna i woń migdałów'.

Młoda szwedzka autorka, Camilla Läckberg, zyskała rozgłos dzięki sadze o perypetiach pracowników komisariatu policji w małym miasteczku Fjällbace. Każdy kolejny tom serii stawał się bestsellerem, zarówno w Szwecji, jak i w Polsce. Na fali popularności pisarki światło dzienne ujrzała również jej pierwsza powieść, którą napisała będąc pod ogromnym wpływem mistrzyni w swoim fachu- Agathy Christie. Jak wiernie udało się jej odwzorować klimat kultowych powieści z podkręcającym wąsa Herkulesem Poirot i wścibską panną Marple w tle?

Akcja debiutanckiej książki Läckberg rozgrywa się w trakcie rodzinnego przyjęcia w willi na wyspie Valön, na które, za namową narzeczonej, zmuszony jest pójść Martin Mohlin, początkujący policjant. Ród Liljecronasów, z którego wywodzi się jego wybranka, jest bardzo zamożny. Rodzinnych interesów dogląda nestor, Ruben, który podczas kolacji niespodziewanie umiera. Zapach migdałów wydobywający się ze szklanki upuszczonej przez zesztywniałą dłoń denata uświadamia Martinowi, iż zgon nie był naturalny. Staruszek został otruty potężną dawką arszeniku. Kto mógł to zrobić? Energiczny syn zamordowanego, Harald, antypatyczny i nieprzyjemny stryj Gustav, czy może wiecznie wylękniona, skrywająca potworną tajemnicę ciocia Vivi? Jedno jest pewne - nie było na zjeździe rodzinnym osoby, której majątek nie powiększyłby się po śmierci seniora rodu. Jedynie wnuk Matte kochał dziadka, nie tylko za sowite podarunki. Dzielił z nim zainteresowania - oboje fascynowali się postacią Sherlocka Holmesa, należeli nawet do klubu jego miłośników. Kiedy chłopak ginie od strzału z pistoletu ojca, wszyscy wiedzą już, że w domu grasuje seryjny morderca. Nie mogą jednak uciec z miejsca dwóch makabrycznych zbrodni, gdyż silna zamieć odcięła wyspę od reszty świata. Wszystko leży w rękach młodego detektywa-amatora...

Powieść ta nadaje się znakomicie na zimowy wieczór. Jej niewielka objętość sprawia, że połykamy ją, nie zauważając nawet, jak szybko przewracamy kolejne kartki. A po przeczytaniu dominującym uczuciem jest niedosyt. Läckberg przyzwyczaiła nas do opasłych ksiąg z wielowątkową fabułą, podczas gdy ''Zamieć śnieżna...'' liczy sobie zaledwie sto czternaście stron. Co za tym idzie, portrety psychologiczne poszczególnych postaci nie są zbyt dobrze zarysowane, przypisane są im podobne cechy. W połączeniu z obco brzmiącymi skandynawskimi imionami, skutkuje to trudnością w rozpoznaniu konotacji łączących poszczególnych członków rodu i pogubienia się w drzewie genealogicznym Liljencronasów. Autorka na własne życzenie pozbawia czytelnika najbardziej kuszącego aspektu kryminałów - możliwości odgadnięcia, kto jest mordercą.

Główny bohater, policjant Martin, również nie zapisze się złotymi zgłoskami w historii literatury. Brakuje mu pewności siebie, własnych oryginalnych metod działania (autorka nie kryje się z tym, że czerpie pomysły z książek o Sherlocku Holmesie) i zmysłu obserwacji.

Mimo, iż należy pochwalić Camillę Läckberg za świetną merytorykę i rozeznanie w rodzajach trucizn, co pozwoliło jej wygenerować wiarygodną fabułę, ''Zamieć śnieżna i woń migdałów'' nie jest najlepszą książką autorki. Zdecydowanie polecam jej późniejsze dzieła. Wraz z każdą kolejną książką Szwedki wzrasta szansa na nadanie jej tytułu drugiej Christie.

Aleksandra Wróblewska
III Liceum Ogólnokształcące, Białystok

Larsson, Stieg
Millenium 
(trylogia)

Czy lubicie książki, których kilkustronicowa lektura pochłania czytelnika bez reszty? Czy lubicie pełną zagadek fabułę,  na którą prócz licznych wątków kryminalnych składają się skomplikowane losy głównych bohaterów? „Millennium” to idealna lektura!

Trylogia „Millennium” to jedne z najlepszych thrillerów, jakie czytałem. Wszystkie trzy książki są niezwykle porywające. Nie da się wyobrazić końca i mimo ciągłych wskazówek, dawanych przez autora, odpowiedź, i to zaskakująca, jest ujawniana dopiero na samym końcu. Czytając trylogię, byłem tak pochłonięty lekturą, że nie mogłem przestać czytać, dopóki nie skończyłem wszystkich trzech części. Upewnijcie się więc, że macie dużo czasu zanim zaczniecie czytać, bo ciężko będzie przestać.

Historia ta jest absolutnie świetna i intrygująca. Jak przystało na kryminał psychologiczny, postacie są doskonale opisane. Dodatkowo Sztokholm w detalicznych opisach staje się autonomicznym bohaterem książki. Aktualnie na południu stolicy Szwecji organizowane są tak zwane „Millennium walks”, które przyciągają zainteresowanie wielu osób.

Stieg Larsson był szwedzkim dziennikarzem oraz ekspertem w dziedzinie przemocy wobec kobiet. Jednakże jego książki nie opisują kobiet jako ofiar przemocy. Przeciwnie –Larssonowski ideał  to silne, niezależne i potrafiące same o siebie zadbać kobiety. Bardzo zainteresowała mnie postać Lisbeth Salander, która wraz z Mikaelem Blomkvistem jest główną bohaterką serii.

Jeśli lektura „Millennium” pochłonie Was bez reszty, a to jest pewne, niestety nie mam dla Was dobrych wieści. Autor trylogii w 2004 roku w wieku 50 lat nieoczekiwanie zmarł na atak serca. Przed śmiercią zdołał ukończyć trzy książki, stąd pośmiertnie wydana trylogia „Millennium”. Część pierwsza: „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” została opublikowana w Szwecji w 2005 roku, druga: „Dziewczyna, która igrała z ogniem” w 2006 roku i trzecia: „Zamek z piasku, który runął” – w 2007 roku. Od 2008 roku Stieg był drugim najlepiej sprzedającym się autorem na świecie, zaraz po Khaledzie Hosseini, co doskonale ukazuje sukces serii. W marcu 2010 roku trylogia została sprzedana w ilości 27 milionów egzemplarzy w ponad 40 krajach, a w  2011 roku ilość ta przekroczyła 60 milionów. Stieg Larsson zaczął pisać czwartą książkę serii, ale jej opublikowanie pozostaje wciąż pod znakiem zapytania.

Książki zostały zekranizowane w roku 2009. W opinii wielu wydawców wszystkie historie zawarte w trylogii: śledztwa, dochodzenie w sprawie morderstw czy przekręty finansowe wydarzyły się naprawdę.

Zapraszam do lektury!

Michał Sztark,
Technikum Elektryczne w Białymstoku

Laurie, Hugh
Sprzedawca broni

Hugh Laurie – któż nie zna tego nazwiska? Wszyscy prawdopodobnie kojarzą go z  odtwarzaną przez niego w filmie postacią Dr House’a. Niewiele osób jednak wie, że napisał książkę, w której połączył ze sobą wątek kryminalny oraz komediowy, co łatwe nie jest, nie zawsze się udaje i w rezultacie często wychodzi jakieś „badziewie”. Tu jest jednak inaczej.

Główną postacią w książce jest człowiek o trudnym do zapamiętaniu nazwisku  Thomas Lang, który odrzuca ofertę zabicia Aleksandra Wolfa i w porywie szlachetności idzie do jego domu, aby go ostrzec, przez co zostaje wmieszany w międzynarodowy spisek. Od tego momentu musi walczyć o  wolność, a potem o swoje życie i swoich bliskich. Po drodze spotyka piękną Sarę Wolf oraz Ronnie Crichton, która jeździ ferrari. Sam Lang jeździ motorem. Jego wierny przyjaciel David Solomon, pomaga mu, kiedy tego potrzebuje, jednak nie zawsze odpowiada na zadane mu pytania.

Gwałtowne zwroty akcji w książce powodują, że czyta się ją z zapartym tchem, co chwila wybuchając głośnym śmiechem. Laurie mistrzowsko opisuje zdarzenia w książce, w ironiczny i zabawny sposób przedstawia przemyślenia swojego bohatera. Wartka i płynna akcja powoduje, że książkę czyta się z zapartym tchem, z zaciekawieniem, co będzie dalej – szczególnie po dosyć zaskakującym początku drugiej części książki. To wszystko jest plusem. Minusów brak. Szkoda tylko, że książka została tak późno wydana w Polsce 
(w USA w 1996 roku, u nas dopiero w 2009).

Podsumowując, jest to świetna historia człowieka, który rezygnując z danej mu propozycji i chcąc ustrzec ofiarę przed planowaną na nią zasadzkę, sam wplątuje się w niezłe kłopoty. Książka jest połączeniem thillera oraz komedii - wiem, zestawienie dosyć dziwne, aczkolwiek możliwe.

Cytat, który rozbawił mnie najbardziej:
„Boże Wszechmogący, cóż to było za czoło! Cegły, noże, butelki i rozsądne argumenty zwykły odbijać się od tej masywnej ściany frontowej, nie wyrządzając jej najmniejszej szkody, a zostawiając tylko mikroskopijne wgniecenia między głębokimi, rozległymi porami.”

Krzysztof Rutkowski, kl. IV C
Zespół Szkół Budowlano - Geodezyjnych w Białymstoku

 

Lewis C. S.
Opowieści z Narni: Lew, czarownica i stara szafa

„Lew, czarownica i stara szafa” to powieść fantastyczna autorstwa C.S.Lewisa. Jest to pierwsza, a zarazem najbardziej znana część siedmiotomowego cyklu, opowiadającego o losach czwórki rodzeństwa oraz o odwiecznej walce dobra ze złem.

Bohaterami tej, jak i kolejnych części powieści, są Piotr, Zuzanna, Edmund oraz Łucja, którzy podczas zawieruchy II wojny światowej, zostają ewakuowani z Londynu na wieś. Mają zamieszkać u swego wuja - pewnego tajemniczego i ekscentrycznego profesora. Historię rozpoczyna zabawa znudzonych brzydką pogodą dzieci w „chowanego”. Podczas  zabawy najmłodsza z całej czwórki – Łucja, przypadkowo przenosi się do niezwykłej krainy. Przejście pomiędzy światami znajduje się w starej, drewnianej szafie. Z czarodziejskiego portalu korzysta też pozostałe rodzeństwo. Dzieci poznają magiczną krainę pokrytą śniegiem, zamieszkałą przez niezwykłe istoty, takie jak fauny, satyry, driady, najady, karły, wodniki, centaury, olbrzymy i mówiące zwierzęta. Mieszkańcy Narnii są zniewoleni potężną mocą Białej Czarownicy. Dzieci napotykają na swojej drodze różne wyzwania i wiążące się z nimi niebezpieczeństwa. Podczas tej niezwykłej przygody uczą się lojalności, wzajemnego szacunku, pokory i odpowiedzialności. Poznają okrutne skutki zdrady, są częścią walki między dobrem i złem, a także – świadkami cudu dobrowolnego poświęcenia się dla dobra innych. Ostatecznie, dobro zwycięża.

Lektura ta, dzięki żywej akcji i wyjątkowo plastycznym opisom, trafia do czytelnika w każdym wieku. Warto po nią sięgnąć, gdyż, pomimo pozornej prostoty, zaciekawia, intryguje, uczy pozytywnych wartości oraz rozwija chrześcijańskie alegorie. Tekst Lewisa napisany jest w sposób niezwykle przystępny. Potwierdza to tezę, że niepotrzebne są skomplikowane wyrażenia i zawiłe porównania, aby wzbudzić zachwyt odbiorcy. Proste słowa najlepiej trafiają do człowieka, są zrozumiałe i zapadają w pamięć na długo. Myślę, że to właśnie ten prosty język, nie zapominając oczywiście o fascynującej fabule, jest kluczem do sukcesu, za który niewątpliwie można uznać fakt, iż książkę dosłownie „pochłania się” w całości.

Estera  Kosmal
Zespół Szkół nr 4, Bielsk Podlaski

McKillip, Patricia A.
Dziedziczka morza i ognia

Czytałem wiele książek, ale żadna z nich nie wydała mi się tak zachwycająca jak „Dziedziczka morza i ognia” autorstwa Patricii Anny McKillip. Jest to druga część trylogii „Mistrz zagadek z Hed”.

Patricia A. McKillip jest amerykańską pisarką fantasy. Już jako kilkuletnia dziewczynka pragnęła pisać, a w wieku 13 lat napisała kilkudziesięciostronicową powieść. Chociaż nigdy nie cieszyła się takim uznaniem jak J.R.R. Tolkien, czy George R.R. Martin, jej powieści na stałe wpisały się do światowego kanonu literatury fantasy. Nie wiedzieć czemu, jej książki, a w szczególności trylogia o mistrzu zagadek, są w Polsce mniej doceniane niż „Harry Potter” czy „Zmierzch”. Moim zdaniem bije je na głowę sposobem opisania magii. Na świecie jej twórczość została hojnie za to nagrodzona, m.in. trzema nagrodami Word Fantasy Award i nominacją do nagrody Hugo - za „Harfistę na wietrze”- zwieńczenie trylogii.

Druga jej część - „Dziedziczka morza i ognia” opowiada o przeżyciach księżniczki Raederle, która wyruszyła w podróż po swojego ukochanego. Jej ukochany, tytułowy mistrz zagadek, wyruszył rok temu do Najwyższego, by dowiedzieć się prawdy o swoim przeznaczeniu i słuch po nim zaginął. Po drodze Raederle spotyka wiele dziwnych i kłopotliwych, a nawet dramatycznych sytuacji. W międzyczasie domyśla się ona prawdy stojącej za zniknięciem Morgona, otóż w siedzibie Najwyższego czekał na niego najpotężniejszy z czarodziejów, który chce przejąć władzę nad światem i przez rok przeczesywał mu umysł. Książka owiana jest atmosferą tajemnicy, nie wszystkie tropy zostaną rozwiązane.

Moim zdaniem wielką zaletą książki jest to, że łamie ona schematy. Tradycyjnie powinniśmy usłyszeć opowieść o uwolnieniu biednego młodzieńca przez ukochaną i ich późniejszej walce z siłami zła. McKillip jednak robi inaczej, Morgon sam zdobywa potęgę pozwalającą mu uwolnić się i wyrusza szukać zemsty na prześladowcach. Sam staje się tak potężny, że wydaje się, iż może pokonać wszelkie przeciwności sam, ale czy na pewno? Mogłoby się wydawać, że po czymś takim powinno nastąpić zwycięstwo dobra i zakończenie. Autorka wykorzystuje to jednak jako zalążek do nowych splotów akcji. W tym samym czasie również Readerle zaczyna odkrywać drzemiące w sobie moce, powstaje pytanie, jak ich użyje? Czy chęć zemsty nie zepsuje w Morgonie tego, co najlepsze? Jeśli zacznie zabijać, to w czym będzie lepszy od Gisteslwchlohma, czarnoksiężnika, który go więził? W tym momencie zaczynamy tracić grunt pod nogami, wszystkie znane nam dotychczas zakończenia tu nie pasują. Jak można mówić o zwycięstwie dobra nad złem, jeśli nie wiadomo, które jest którym? Nasuwa się znane nam z meczów piłkarskich pytanie, komu kibicować? To, że spotykamy się z czymś tak niezwykłym sprawia, że nie można się oderwać od tej książki, a po skończeniu jednej, chęć sięgnięcia po drugą jest silniejsza niż chęć sięgnięcia po używki u osoby na odwyku.

Co do kompozycji, naprawdę ciężko się tu doszukać jakichkolwiek wad, autorka ani przez chwilę nie zanudza nas, a po przeczytaniu jednego rozdziału natychmiast mamy ochotę zacząć następny. Występuje tu szalona akcja, przerywana chwilami refleksji, humoru, miłości, a zakończenie nasyci gusta najbardziej wybrednych smakoszów literatury. Patricia McKillip po mistrzowsku opisuje też magię, jako coś, co w nas siedzi i co musimy tylko w sobie dostrzec. Również niesamowite opisy krajobrazów sprawiają, że czujemy się jak byśmy stali w centrum wydarzeń.

Kończąc, „Dziedziczka morza i ognia” i cała trylogia o mistrzu zagadek z Hed to idealna pozycja dla kogoś, kto szuka fascynującej powieści z niebanalną akcją. Ciężko opisać magię przedstawioną w tej książce, trzeba to po prostu przeżyć!

Konrad Zalewski
IV Liceum Ogólnokształcące w Białymstoku

Mead, Richelle
Marzenia Sukuba

Po "Marzenia Sukuba" sięgnęłam od razu po zakończeniu poprzedniej części. Nie mogłam się oprzeć poznania nowych przygód głównej bohaterki oraz zgłębić dalsze losy jej niezwykłego związku. Urocza Georginia - na pozór wydawało by się cicha i spokojna zastępczyni menagera księgarni w Seatlle tak naprawdę skrywa mroczny sekret swojej atrakcyjności. Kobieta wcale nie ma dwudziestu ośmiu lat jak myślą wszyscy jej znajomi, a jej niechęć do związku wcale nie wynika z dotkliwego zawodu miłosnego. Anielsko piękna dziewczyna pracuje na drugi etat jako sukub a swój nieziemski wygląd zawdzięcza nie komu innemu jak samemu piekłu.

Richelle Mead stworzyła idealnie wykreowaną powieść typu fantasy łączącą ze sobą kulty wielu religii. Za miejsce wydarzeń obrała sobie miasto w którym aktualnie mieszka co pozwoliło jej zilustrować dokładny zarys okolicy.

"Marzenia Sukuba" trzeci już tom z serii o Georginie Kincaid przedstawia nam dalszy ciąg historii miłosnej głównej bohaterki ze sławnym pisarzem. Seth wydaje się być idealnym partnerem. Jest czuły, opiekuńczy i nie zawsze umie się zachować, w dodatku jest przystojny i nie pija alkoholu. Ten na pozór fantastyczny facet ma jedna wadę - jest śmiertelny. Kincaid żyjąca na tym świecie już od paru dobrych wieków nie jest w stanie do końca zaakceptować tego związku. W szczególności, że jej praca sukuba polega na ciągłym zdobywaniu mężczyzn, odbieraniu im energii życiowej przez kontakt fizyczny oraz deprawowaniu ich dusz, by trafiły do piekła. Jej zdolności zaprzepaszczają jej szanse na jakikolwiek normalny (choćby chwilowy) związek z człowiekiem. Te ograniczenia i ciągłe sprzeczności panujące w jej sercu doprowadzają do kłótni z Sethem. Co gorsze Georginia znowu wpada w tarapaty o które się nie prosiła. Jakaś tajemnicza moc wdziera się w jej sny i sieje zamęt którego dziewczyna nie jest w stanie poukładać. Na dodatek budzi się całkowicie wyssana z energii nie mając pojęcia co się wydarzyło. Za namową swojego przyjaciela, który jest medium, wybiera się do tłumacza snów, z nadzieją, że ten pomoże rozwiązać jej tą zagadkę. Kincaid musi jak najszybciej rozwikłać tajemnice dziwnych wizji póki ten problem wiąże się tylko z jej życiem, a nie przyszłością całej ludzkości.

Trzeci tom powieści jest napisany w sposób nieszablonowy i wciągający. Wątki książki w porównaniu z poprzednimi dwiema częściami są zaskakujące i przewrotne. Możemy obrać wiele spojrzeń na wydarzenia i perspektywy bohaterów. Nie umiemy do końca przejrzeć nawet najoczywistszych zachowań bohaterów. Ich charaktery po części się zmieniają, a po części przystosowują do okoliczności. I choć książka nie posiada długich wciągających akcji, ani scen, których jeśli się nie doczyta nie da się zasnąć, oraz brakuje jej kilku opisów prawdziwych walk, a nie ukrywania wszystkiego za "aniołem w pełnej glorii", wszystko jest spójne i przyjemne do czytania.

"Marzenia Sukuba" to książka przeznaczona dla dorosłych jak i dla młodzieży szukających lekkiego oderwania od świata. Możemy utożsamić się w niej z postacią pełną sprzeczności i refleksji nad własnym, dość już długim życiem. Pełna emocjonalnych rozterek, intryg i sekretów powieść jest idealna na moment odprężenia i głębszego poznania historii nie tylko świata, religii i kultury, a przede wszystkim ludzkiego serca.

Magdalena Szyszko
Zespół Szkół Technicznych i Ogólnokształcących z Oddziałami Integracyjnymi w Białymstoku

Mickiewicz, Adam
Pan Tadeusz

Autorem książki "Pan Tadeusz" jest Adam Mickiewicz. Utwór ten jest epopeją narodową. Akcja książki rozgrywa się na przełomie 1811 i 1812 roku na Litwie. Najważniejszym bohaterem utworu jest Jacek Soplica. Występuje tu także: Tadeusz, Zosia, Sędzia, Telimena, Podkomorzy i inni. Książka ta opowiada o losach Jacka. Zakochany w Ewie Horeszkównie nie potrafił przyjąć odmowy jej ręki przez Stolnika. W czasie ataku Rosjan na zamek Horeszków zabił go w impulsie, z wściekłości, że Stolnik zwycięża. Przez to został znienawidzony i opuszczony przez dawnych przyjaciół. Skazał się na wygnanie. By ukarać się za pychę wstępuje do zakonu i przyjmuje nazwisko Robaka. Przygotował powstanie na Litwie. Chcąc wynagrodzić krzywdy Horeszkom zaopiekował się Zosią, córką Ewy. Jego życie było pełne niespodzianek. Książka ta nie jest łatwa w odbiorze. Napisano ją bowiem językiem staropolskim. Myślę, że ten utwór warty jest przeczytania. Jednak w pewnych momentach autor zbyt bardzo skupia się na opisie przyrody lub miejsca. Mnie najbardziej podobało się wyznanie księdza Robaka na łożu śmierci, kim jest. Polecam tę książkę wszystkim wytrwałym.

Michał Kulesza
Technikum w Wysokiem Mazowieckiem

Miller, Catheleen i Dirie, Waris
Kwiat pustyni

Polecam bardzo ciekawą książkę "Kwiat pustyni" autorstwa Waris Dirie i Catheleen Miller. To wzruszająca i pełna emocji biografia słynnej modelki walczącej o prawa kobiet. Waris Dirie urodziła się w Somalii, w plemieniu nomadów. Wychowywana na pustyni, przywykła do ciężkiej pracy i koczowniczego trybu życia. Książka ta opowiada o strasznym przeżyciu, jakiemu została poddana bohaterka w wieku pięciu lat - obrzezaniu. Czytając o tym pojawiają się takie uczucia jak złość, żal i wielki ból, bo to, co przeżywała wtedy Waris jest nie do opisania. Cierpiałam na duszy, że takim torturom i okaleczeniom poddaje się małe dziewczynki. W dzisiejszym świecie nie zdajemy sobie sprawy z tego, co się dzieje w Afryce i Azji. Ten rytuał doprowadził do śmierci siostrę Waris i jej dwie kuzynki. Miała zostać wydana za mąż w wieku trzynastu lat! Za starego mężczyznę. Uciekła z domu, tułała się po świecie, aż trafiła do Nowego Yorku. Gdy miała osiemnaście lat zaczęła pracować jako modelka. W końcu znalazła sobie druga połówkę - Dana, z którym postanowiła założyć rodzinę. Zrozumiała, że musi walczyć przeciwko obrzezaniu kobiet, za co została ambasadorem ONZ.

Uważam, że ta książka jest godna poświęcenia czasu i uwagi. Niewiarygodna i budząca zdumienie historia pewnej kobiety z plemienia nomadów, która zdarzyła się naprawdę - to jest to, co chce się czytać. Wzrusza, złości i każe zastanowić się nad ciężkim życiem kobiet w innych krajach. Oceniam 10/10 i polecam wszystkim, którym spodobała się recenzja tej oto książki.

Agnieszka Piłaszewicz
Zespół Szkół Gastronomicznych w Białymstoku

Neff, Henry
Gobelin. Pies z Rowan

Chciałbym wam przybliżyć książkę autorstwa Henry’ego H. Neffa pod tytułem „Gobelin. Pies z Rowan” (tytuł oryginalny „The Tapestry. The Hound of Rowan”). Jest to pierwsza powieść tego autora, która zyskała dużą popularność wśród młodych ludzi na całym świecie i w Polsce. Książka jest pierwszą z pięciotomowej serii, cztery z nich zostały wydane (piąta aktualnie powstaje), w Polsce tylko trzy. Wszystkie tomy składają się w jedną spójną całość i są opowieścią fantastyczno - przygodową. Autor umieścił wydarzenia opisane w książkach we współczesnym świecie. Sięgnąłem po nią, ponieważ skłonił mnie do tego jej opis znaleziony w  wydawnictwie „Świat Książki”.

Pierwsza część, tak jak i dwie pozostałe, które przeczytałem opowiada o przygodach dwunastoletniego Maxa McDanielsa, który jest „spadkobiercą mocy” dawno już nieżyjącego, potężnego czarodzieja. Max trafia do szkoły dla czarodziejów w Rowan - miejscowości położonej w Wielkiej Brytanii. Z czasem zadamawia się i poznaje szkołę, tereny wokół niej i kolegów z klasy. Świat przedstawiony w książce jest bardzo ciekawy i intrygujący. To historia chłopca, który musi chronić ludzkość (w większości nieświadomą zagrożenia), przyjaciół i rodzinę, przed złym, pradawnym i wielce potężnym demonem Astarothem. Porusza również temat przeznaczenia i walki dobra ze złem. Czy to plus,  nie wiem, ponieważ było już wiele książek, które nawiązywały do tych tematów i na pewno wiele jeszcze powstanie. „Gobelin. Pies z Rowan” nie kryje inspiracji Harrym Potterem, którego autorką jest  J. K. Rowling, a nawet czerpie z tej opowieści garściami i podobieństwo, niestety, jest zbyt widoczne. Na szczęście, w miarę jak czytamy, książka zaczyna tracić powiązanie z treścią powieści J.K. Rowling. Niestety, w pierwszym tomie jest ich za dużo.

Książka wizualnie wygląda ładnie, aczkolwiek rozkleiła się po moim trzecim przeczytaniu. Myślę, że nie powinno to jednak wpłynąć na waszą decyzję o kupnie, bądź wypożyczeniu, tej pozycji. Powieść jest godna polecenia, jak konto w pewnym banku.

Cezary Sawicki
Technikum Budowlano - Geodezyjne w Białymstoku

Nowak, Ewa
Bardzo biała wrona

Książka Ewy Nowak jest adresowana do młodzieży. Opowiada o miłości dwojga młodych ludzi -  Natalii i Norberta. Początkowo ich związek wydaje się być idealny, lecz po pewnym czasie zaczynają się problemy. Norbert staje się zazdrosny o każdego chłopaka z otoczenia swojej dziewczyny. Ponadto w ich związek wkrada się przemoc, która prowadzi do rozstania. Książka ukazuje częsty problem: zazdrość między młodymi ludźmi. Zagadnienia ukazane w książce są interesujące, wciągają czytelnika w świat młodzieży, wywołują różne emocje: zdziwienie, ciekawość. Rzeczywistość przedstawiona w utworze ukazana jest na tle społecznym. Akcja toczy się szybko, potęguje napięcie u czytelnika, powoduje, że nie można oderwać się od czytania. Każda przerwa w lekturze powoduje, że czym prędzej musimy do niej wrócić, aby dowiedzieć się o dalszych losach bohatera. Język i styl jest potoczny, łatwy w odbiorze. Powieść jest opatrzona okładką na której znajduje się biała wrona, symbolizująca miłość głównych bohaterów: Natalii i Norberta. Uważam, że książkę warto polecić innym, gdyż porusza problemy współczesnej młodzieży i jest dobrym sposobem na spędzenie wolnego czasu.

Urszula Halicka
X Liceum Ogólnokształcące w Białymstoku

Okpara, Tina
Cena mojego życia

Niewolnictwo. Najbardziej modne było w czasach kolonializmu, gdy anglicy podbijali afrykańskie tereny, a tamtejszych mieszkańców czynili swoją własnością. W XXI w. nie do pomyślenia jest sytuacja, żeby jeden człowiek służył drugiemu, bojąc się o własne życie.

Tina, mieszkanka Lagosu, stolicy Nigerii wiodła spokojne życie wraz z mamą - Teni, tatą - Simonem, oraz dwoma braćmi - Emanuellem i Ayubą. Od najmłodszych lat była uczona jak zajmować się domem. Po śmierci matki wszystkie obowiązki domowe spadły na nią. Każdy dzień przyjmowała z pokorą, wiedząc, że rodzina jej potrzebuje. Każdego dnia wspominała mamę, płacząc cicho, żeby nikt nie zauważył jej łez. Simon, widząc co się dzieje z jego córką, postanowił wysłać ją do wujka, by oderwała się od codzienności. Po powrocie do domu, Tina zastała obcą kobietę, która miała zostać jej matką. Gdy jej ojciec ożenił się ponownie, nie było już dla niej miejsca w ubogich czterech ścianach, dlatego Simon pozwolił adoptować Tinę swoim przyjaciołom, czy ta „transakcja“ przebiegła do końca legalnie?

Godwin, znany paryski piłkarz oraz Linda, jego żona prowadzili wystawne życie. Od wielu lat ich córka przyjaźniła się z Tiną. Główna bohaterka długo była przeciwna adopcji, ale ojciec nie zostawił jej wyboru. W wieku dwunastu lat trafiła do piekła, do domu państwa Okpara. Starała się się zyskać ich przychylność pomaganiem w obowiązkach domowych, opiekowaniem się rodzeństwem. Naiwnie pytała Lindę, kiedy będzie mogła pójść do szkoły, odpowiedź zawsze była ta sama: „przyjdzie na to czas“. Gdy Tina się zaaklimatyzowała, matka adopcyjna zaczęła ją terroryzować, bić, wyzywać, poniżać. Dwunastolatka znosiła cierpliwie wszystkie nieprzyjemności z nadzieją, że to kiedyś minie. Niestety, nie minęło. Było jeszcze gorzej. Mieszkała w wilgotnej, zgrzybiałej piwnicy, spała na materacu przesiąkniętym jej łzami. Każdy dzień zaczynał się o 5 rano, a kończył... kiedy Linda jej na to pozwoliła. Nie tylko przez swoją matkę stała się wrakiem człowieka. Godwin wielokrotnie ją gwałcił, a ona czuła tylko jedno. Obrzydzenie. Jej ojciec był potworem, poprawiał sobie humor jej kosztem. Za każdym razem miał tak samo pusty wzrok, a poniżanie własnego dziecka było dla niego codziennością. Tina wielokrotnie uciekała, lecz za każdym razem wracała, zaczynając swój koszmar od nowa. Po powrocie czekały ją tortury, nieraz miała rozcięte czoło, po tym jak Linda uderzyła ją obcasem w głowę. „Rodzice“ wymieniali się nią jak zabawką, matka biła, ojciec gwałcił, za każdym razem zastraszając, że jeśli coś powie, to nie przeżyje następnego dnia. Młoda bohaterka była tak zdesperowana, że postanowiła uciec po raz ostatni, albo jej się uda, albo umrze, myślała. Na jej drodze stanęła Nathalie. Czy to spotkanie było przełomowym momentem w jej życiu?

Książka Tiny Okpary oparta jest na prawdziwych wydarzeniach z jej życia. Momentami brutalne opisy dodają prawdziwości i wiarygodności jej przeżyciom, nie można się pozbyć łez z oczu. Prosty język sprawia, że tę książkę bardzo szybko się czyta. Pierwszoplanową rolę odgrywają uczucia i to na nich czytelnik się skupia. Serdecznie polecam tę lekturę każdemu, kto nie jest obojętny na los wykorzystywanych dzieci.

Niewiarygodny jest fakt, że w XXI w. na świecie 250 milionów dzieci między piątym, a czternastym rokiem życia poddanych jest niewolnictwu . Ta sytuacja nie dotyczy wyłącznie dzieci z krajów trzeciego świata. 2 miliony niepełnoletnich podziela los Tiny w Europie, w takich krajach jak: Francja, Niemcy, Wielka Brytania czy Portugalia.

Anna Skobicka
I Liceum Ogólnokształcące w Augustowie

Onichimowska, Anna
Żegnaj na zawsze

Książka Anny Onichimowskiej „Żegnaj na zawsze” jest kontynuacją popularnej młodzieżowej książki „Samotne wyspy i storczyk”. Główną bohaterką jest Ewa, uczennica klasy maturalnej, która marzy o karierze modelki. Jej chłopak Maciek nie jest zadowolony z ambicji swojej dziewczyny. Rodzice Ewy rozwodzą się, gdy na jaw wychodzi tajemnica, jaką skrywał jej ojciec. Bohaterka książki zmaga się z wieloma problemami... Przestaje się uczyć, bo ma nadzieję, że dzięki temu nie dostanie się na studia i będzie mogła spełnić swoje marzenia bez żadnych przeszkód. Czy rzeczywiście tak będzie?

Jak na plany dziewczyny zareagują jej rodzice? Jak potoczy się życie Ewy i jej bliskich? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie czytając całą powieść. Świat głównej bohaterki stanie się waszym światem, a trudne chwile w jej życiu będziecie przeżywać w napięciu razem z nią. Książka porusza życiowe problemy z jakimi zmagają się młodzi ludzie, jest godna uwagi. Polecam  ją przede wszystkim ambitnym nastolatkom, które za wszelką cenę chcą dążyć do celu, gubiąc prawdziwe wartości w życiu. Zachęcam również do przeczytania pozostałych części powieści:  „Trudne powroty” i „Bliscy nieznajomi”.

Edyta Turowska
XIII Liceum Ogólnokształcące w Białymstoku

Osiecka, Agnieszka
Najpiękniejsze wiersze i piosenki

"Najpiękniejsze wiersze i piosenki " (Prószyński i S-ka, 2010) Agnieszki Osieckiej to zbiór najbardziej znanych i lubianych utworów poetki. Któż z nas nie zna takich przebojów jak: "Małgośka", "Niech żyje bal", "Czy te oczy mogą kłamać?", "Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma", "Upływa szybko życie", "Mała Chinka", "Zielono mi", "Piosenka o okularnikach", "Polska Madonna", "Sing, Sing" i wiele, wiele innych. To tylko kilka przykładów tych najbardziej znanych i śpiewanych.

Ale w tym zbiorze znajdziemy również inne wspaniałe, choć mniej znane, teksty. "Najpiękniejsze..." zawierają plejadę uczuć, pragnień i rozterek, które dotykają  człowieka w każdym wieku niezależnie od płci. Każdy w nich znajdzie cząstkę siebie, doświadczeń i trosk, z którymi na co dzień się spotyka. Wiersze Agnieszki Osieckiej dobre są do czytania w pogodę  i niepogodę, w smutku i radości, nostalgii i euforii. Czytając je, czujemy, że w swych zachowaniach nie jesteśmy odosobnieni. Znajdziemy w nich zrozumienie, ukojenie i wzruszenie. 
Nie są to tylko utwory o miłości, albo o nieszczęśliwej miłości. W tekstach Osieckiej  nie ma tematów tabu. Autorka podejmuje i opisuje każdy problem, którego doświadczyła lub wywołał w niej silne emocje. Zwraca uwagę na drobnostki, rzeczy, które przeoczamy, zaniedbujemy, a które mają wielkie znaczenie.

Nie wszystkie wiersze mogą być zrozumiałe dla każdego. Właśnie to zmusza nas do zatrzymania się i zastanowienia. Nie jest to książka, którą się czyta jednym tchem. Każdy utwór niesie ze sobą jakieś przesłanie. Przecież nie bez powodu Agnieszka Osiecka była jedną z najwybitniejszych polskich poetek współczesnych. Nie bez przyczyny jej teksty piosenkarze oprawiają w ramkę, jaką jest melodia, a niektórzy nawet tym utworom zawdzięczają karierę, jak np. Maryla Rodowicz.

Trzeba poznać poezję Osieckiej, aby się przekonać, jak wiele jej tekstów warto śpiewać i pamiętać. Przekonajcie się sami. Przeczytajcie "Najpiękniejsze wiersze i piosenki" Agnieszki Osieckiej!

Agnieszka Żendzian, kl. IV G
Zespół Szkół Budowlano - Geodezyjnych w Białymstoku

Pilipiuk, Andrzej
Homo bimbrownikus

„Homo bimbrownikus” to książka, która opowiada o przygodach Jakuba Wędrowycza. Jej autorem jest Andrzej Pilipiuk, jeden z moich ulubionych twórców polskiego fantasy. Podobnie jak we wcześniejszych książkach tego autora, atutami tej powieści są charakterystyczny humor i fabuła, które czynią serię jedyną w swoim rodzaju. Głównym bohaterem książki jest Jakub Wędrowycz, który jest uosobieniem wszystkich polskich kompleksów, stereotypów i zaściankowości, a także egzorcystą z dużym stażem. W opowiadaniu Jakub ze swoim przyjacielem Semenem wyruszają do stolicy w poszukiwaniu syna dawnego wroga, a ich nagrodą ma być butelka drogocennego alkoholu. W trakcie poszukiwań bohaterowie będą mieli do czynienia z wieloma odłamami religii, warszawskimi dresiarzami, siłami nieczystymi, a także znajdą się w zupełnie abstrakcyjnych sytuacjach. Polecam książkę każdemu, kto posiada nietypowe poczucie humoru, a zwłaszcza fanom serii, którzy o „Homo bimbrownikus” słyszeli, ale jeszcze nie czytali.

Dominik Brzozowski
Technikum Budowlano - Geodezyjne w Białymstoku

Rosiek, Barbara
Kokaina

Koleżanka poleciła mi przeczytanie książki Barbary Rosiek pt. „Kokaina”. Autorka znana jest przede wszystkim z „Pamiętnika narkomanki”, w którym opisywała swoje autentyczne przeżycia w walce z nałogiem. "Kokaina" mówi natomiast o poszukiwaniu przyjaźni i braku miłości od pierwszych chwil życia.

Pisarka używa bardzo chaotycznego i obrzydliwego języka, chcąc wprowadzić czytelnika w brutalny świat nałogu. Pozbawiony miłości, zrozumienia, w którym uzależnienie góruje nad człowiekiem. Główną bohaterką jest Basia. Poznajemy ją jako małe dziecko, które czuje się odrzucone i niepotrzebne (w domu, jak i później w szkole). Jej ojciec popada w alkoholizm, co powoduje jego tragiczną śmierć. Dziewczynka od młodych lat żyje w świecie uzależnień. Najpierw alkoholizmu, a później KOKAINY. Dla narkotyków gotowa jest zrobić wszystko. Staje się ciężarem dla innych, porzuca ją matka… Sąsiedzi patrzą na nią jak na zwyrodnialca i omijają z daleka. Gdy uzależnienie rozwija się coraz bardziej, do Basi „przychodzi” śmierć. Czy przeżyje to spotkanie? Czy otrzyma jeszcze szansę? Tego dowiecie się, czytając tę książkę.

Moim zdaniem książka jest bardzo szokująca, a zarazem ciekawa. Myślę, że warto ją przeczytać, chociażby dlatego, by ustrzec się przed zagrożeniem jakie niesie ze sobą uzależnienie. Dowiedzieć się, do czego ono prowadzi.

Andrzej Zaremba
Technikum w Wysokiem Mazowieckiem

Salinger, J. D.
Buszujący w zbożu

Gdy przezwyciężymy codzienność, gdy przedrzemy się przez pnącze utkane z przyzwyczajenia oraz przymusu, staniemy przed obliczem niekłamanej rzeczywistości. Ukaże nam ona swoje prawdziwe oblicze. Obnaży się z pozorów i na jaw wyjdą niedoskonałości: konsumpcyjny styl życia, brak indywidualizmu działania i myślenia.

J.D. Salinger, opisuje ową wizję świata widzianą oczami Holdena Caulfielda, człowieka zmęczonego zewsząd otaczającą go głupotą, hipokryzją oraz obłudą. Sięgając po "Buszującego w zbożu" kierowała mną chęć weryfikacji dość bujnej otoczki plotek, oskarżeń i legend, która narastała wokół tej pozycji. Zaintrygowało mnie poruszenie, jakie wywoływała niegdyś w kręgach krytyków owa lektura. Zastanawiało mnie, co musiała zawierać by poruszyć uwagę tłumu do tego stopnia, że otrzymała miano literatury zabronionej w Stanach Zjednoczonych. Postanowiłam więc zagłębić się w świat Holdena Caulfielda i jak najbardziej krytycznym okiem spojrzeć na poczynania owego bohatera, którego jak najbardziej bezpodstawnie spisywałam na straty, ze względu na zbyt młody wiek, sądząc, iż będzie to kolejna niezbyt ambitna książka o nastolatkach.

"Buszujący w zbożu" nie ma na celu nas rozśmieszyć, przestraszyć lub wzruszyć. To historia jak najbardziej poważna, traktująca o niemocy zidentyfikowania samego siebie, o człowieku, który odrzuca socjalizację, który dostrzega złą i psującą się od wewnątrz stronę  rzeczywistości. Holden Caulfield udaje się w podróż po Nowym Yorku, aby przeczekać czas dzielący go od spotkania z rodzicami, nieświadomymi, że po raz kolejny został on wydalony ze szkoły. Z biegiem czasu owa tułaczka okazuje się jednak próbą określenia własnego ja, odnalezienia miejsca dla indywidualizmu w świecie doszczętnie zglobalizowanym. Całość historii jest doprawiona liczną, bardzo trafną krytyką, której Holden nie szczędzi nikomu, czasami nawet samemu sobie. Nie akceptuje on zaś zarówno swoich rówieśników, jak i osób starszych, twierdząc, iż są oni w jednakowym stopniu zdeprawowani i dwulicowi gdyż znajdują ukojenie i marną namiastkę szczęścia pośród doraźnych remediów.

W "Buszującym w zbożu" Salinger koncentruje się na wielu problemach człowieka wyalienowanego i skutecznie odróżnia świadomość indywidualizmu i niechęci wobec działań stadnych od nastoletniego buntu. Jednym z rudymentarnych problemów Holdena jest niemożność odnalezienia sensu życia i pogodzenia się z otaczającą go rzeczywistością. Wielokrotnie podejmuje próbę rozmowy o istocie istnienia z przypadkowo napotkanymi ludźmi, lecz nie odnajduje w nich zrozumienia i rozwiązania swoich dylematów. Im dłużej przebywa w Nowym Yorku tym bardziej czuje się samotny.

Historia "Buszującego w zbożu" jest formą spowiedzi samego Holdena Caulfielda, który opowiada nam z drobnymi, czasami zbędnymi szczegółami wszystko co zaprzątało jego głowę podczas tułaczki po Nowym Yorku. Od pierwszej strony selekcjonuje swych odbiorców i już na tym etapie czytelnik może stwierdzić czy książka będzie mu się podobała czy nie. W gruncie rzeczy nie jest to literatura prosta, chociaż napisana jest językiem młodzieżowym, który często neutralizuje powagę danej sytuacji, ale też przydaje ważnym momentom życia Holdena realności. Specyficzny jest również sposób, w jaki bohater opowiada nam swoją historię. Charakterystycznie odbiega od głównego wątku, aby opowiedzieć nam wydarzenia z przeszłości, które aktualnie wydają mu się warte uwagi. Doskonale odzwierciedla to stwierdzenie samego bohatera: „… pewnych spraw człowiek nie może ujednolicić, uprościć, i to tylko dlatego, że ktoś mu tak nakazuje.”

"Buszujący w zbożu" wzbudzał kontrowersje oraz często stawał w ogniu krytyki, ponieważ porusza tematy, od których na co dzień każdy z nas stroni. Wyliczający wady potencjalnego człowieka Holden naprzykrzył się tym, którzy mają ich najwięcej, a którym brak odwagi, aby uczciwie się do nich przyznać. Faktem jest, iż współczesny człowiek nie jest jedyny w swoim rodzaju, jednakże pragnie on odczuwać siebie, jako jednostkę wyjątkową. Holden Caulfield mówi prawdę, której w głębi duszy świadomość ma każdy. Nie wszyscy są wyjątkowi.

"Buszujący w zbożu" jest książką specyficzną, gdyż nie następuje w niej cudowne rozwiązanie wszystkich problemów bohatera. Holden Caulfield kończy swoją historię tak jak ją zaczął, nie zmieniając stosunku do otoczenia, nie odnajdując poszukiwanego sensu życia. Pomimo, iż książka Salingera dla wielu na zawsze pozostanie niezrozumiała, każdy powinien ją przeczytać, choćby dla świadomości, że istnieją na świecie wartości, niekoniecznie ważne dla nas, ale istotne dla innych. Jest to pozycja warta uwagi, ponieważ zwraca uwagę na istotny problem, jakim jest rezygnacja z marzeń i poddanie się nurtowi dorosłości, gdyż współczesny człowiek nie żyje, tylko trwa.

Magdalena Doroszczyk
IV Liceum Ogólnokształcące w Białymstoku

Sapkowski, Andrzej
Ostatnie życzenie

Przygodę z książkami autorstwa Andrzeja Sapkowskiego, uznawanego za mistrza polskiej literatury fantasy, rozpocząłem od serii opowiadań o wiedźminie, a dokładnie od ,,Ostatniego życzenia”. Książkę tą polecił mi kolega, który tak jak ja, lubi ten gatunek literacki. W trakcie czytania byłem zauroczony jej niebanalną fabułą i niezwykłym poczuciem humoru autora. Zacząłem dosłownie pochłaniać kolejne tomy „Sagi o wiedźminie”. Cykl wiedźmiński składa się z dwóch tomów opowiadań, a także z pięciotomowej powieści - tzw. sagi wiedźmińskiej. Aby w pełni nadążyć za wartką akcją sagi, radziłbym rozpocząć lekturę od dwóch tomów opowiadań pod tytułem ,,Ostatnie życzenie”i ,,Miecz przeznaczenia”, które przybliżą nam charakter licznych postaci występujących we wszystkich siedmiu tomach. Głównymi bohaterami sagi są Geralt i Ciri. Geralt to wiedźmin - mutant zajmujący się zabijaniem za pieniądze potworów. Ciri natomiast to księżniczka, następczyni tronu Cintry. Losy tej z pozoru niewiele mającej ze sobą wspólnego dwójki osób wiąże ze sobą przeznaczenie, odgrywające w sadze dość znaczącą rolę. Splot zdarzeń sprawia, że Geralt, człowiek trzeźwo stąpający po ziemi, przyjmuje w końcu opiekę nad Ciri – dzieckiem niespodzianką, co całkowicie zmienia jego los. W miarę rozwoju fabuły poznajemy liczne interesujące postacie drugoplanowe. Jest więc Yennefer – złośliwa czarodziejka bliska zarówno Geraltowi jak i Ciri, wiecznie pakujący się w kłopoty bard Jaskier, czy też pełen poczucia humoru krasnolud Yarpen wraz z wesołą kompanią. Autor stworzył w swej powieści bardzo realistyczny, spójny świat pełen ludzi, krasnoludów, elfów, niziołków, driad i innych stworzeń żyjących obok siebie. Całość oprawiona jest w niezwykłe poczucie humoru autora. Pięknie stylizowany język, liczne intrygi i świetnie opisane sceny walki budują niepowtarzalny klimat. Osobiście uważam sagę wiedźmińską za kwintesencję polskiego fantasy i polecam ją każdemu, kto jeszcze nie zapoznał się z tymi wspaniałymi książkami.

Dominik Brzozowski
Technikum Budowlano - Geodezyjne w Białymstoku

Sapkowski, Andrzej
Ostatnie życzenie

"Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy, od Bramy Powroźniczej" - tymi słowami zaczyna się historia Geralta z Rivii.

„Saga o wiedźminie” to klasyka polskiej literatury fantasy. Andrzej Sapkowski porzedził kilkutomowy cykl losów wiedźmina Geralta  zbiorem opowiadań, zapoznających nas ze specyfiką i postaciami całej sagi. Geralt dorastał w Kear Morhen, gdzie przeszedł szereg mutacji i morderczy trening, dzięki któremu stał się wiedźminem, czyli płatnym zabójcą potworów. Pierwszy tom cyklu pt. "Ostatnie życzenie” składa się z siedmiu opowiadań, w których poznajemy bohaterów całej sagi oraz wiedźmiński fach.

Książka zaczyna się od opowiadania pt. "Wiedźmin", w którym poznajemy tragiczny los Addy - córki króla Foltesta. Z powodu klątwy dziewczyna zaraz po urodzeniu umiera, a następnie zmienia się w potwora, który nęka mieszkańców Wyzimy. Z kolei "Ziarno prawdy" opowiada o historii młodzieńca zamienionego w potwora, którego miłość omal nie doprowadziła do zguby. Z opowiadania pt. "Mniejsze zło" dowiemy się, dlaczego Geralt będzie nazywany później Rzeźnikiem z Blaviken. W "Kwestii ceny" poznajemy królową Cintry, Calatnhe i jej córkę Pavettę, których losy splotą się z losami wiedźmina. Zaś opowiadanie "Kraniec świata" to historia poznania Jaskra - barda, najlepszego przyjaciela wiedźmina. ”Głos rozsądku" przewija się przez całą książkę i jest jej zakończeniem. Nie zdradzam, co wydarzyło się w "Ostatnim życzeniu", ponieważ jest to, moim zdaniem, najciekawsze opowiadanie z całego zbioru. Świat stworzony przez Andrzeja Sapkowskiego wciąga niesamowicie od samego początku oraz nie daje o sobie zapomnieć po przeczytaniu. Sapkowski nie boi się ani wzniosłych słów, ani wulgaryzmów. Do tego dochodzi ironiczny humor, który często pojawia się w dialogach i zabawach frazeologizmami. "Ostatnie życzenie" jest moją ulubioną książką i myślę, że każdy miłośnik polskiej fantasy powinien ją znać.

Dawid Michalczuk
Technikum Budowlano - Geodezyjne w Białymstoku

Schmitt, Éric - Emmanuel
Oskar i Pani Róża

W gimnazjum jedną z moich lektur była pozycja Érica-Emmanuela Schmitta pt. „Oskar i Pani Róża”. W tym wieku na myśl o obowiązku przeczytania lektury traciłam cały zapał i chęci. Jednak, gdy sięgnęłam po tę książkę, cała niechęć i brak motywacji odeszły. To opowiadanie, liczące niecałe dziewięćdziesiąt stron, dogłębnie mnie wzruszyło. Opisuje ono historię małego chłopca, chorego na białaczkę, którego dni się już policzone. Czytelnik nie tylko zapoznaje się z jego historią, ale również przeżywa z nim każdą jego chwilę.

„Oskar i Pani Róża” to utwór epistolarny, czyli pisany w formie listów. Ich adresatem jest Bóg, a nadawcą Oskar. Chłopiec, za namową Pani Róży – starszej wolontariuszki – zaczyna w ten sposób rozmawiać z Bogiem. Choć początkowo jest wobec niego dość negatywie i nieufnie nastawiony, z czasem „wylewa” swoje żale i smutki na kartkę papieru. Autorka tego pomysłu – Ciocia Róża – sama początkowo nie wierzyła w Boga. Jednak z czasem, po części dzięki zasłudze Oskara – zaczęła żywić przekonanie, że On naprawdę istnieje.

Chłopiec już w pierwszych słowach książki mówi o sobie bardzo dużo: „Na imię mi Oskar, mam dziesięć lat, podpaliłem psa, kota, mieszkanie (zdaje się nawet, że upiekłem złote rybki) i to jest pierwszy list, który do Ciebie wysyłam, bo jak dotąd, z powodu nauki, nie miałem czasu”. Nie był więc on grzecznym dzieckiem. Oskar walczy z rakiem, a jego dni są już policzone. W szpitalu jedyną osobą, która go rozumie, jest Pani Róża – „przeterminowana” wolontariuszka. Kobieta ma świadomość tego, w jak ciężkim stanie znajduje się Oskar. Razem postanawiają, że od tej chwili każdy dzień będzie traktowany przez chłopca jako dziesięć lat. W ten sposób dziesięciolatek zaczyna codziennie inaczej patrzeć na życie.

Akcja utworu dzieje się w szpitalu dziecięcym. Na oddziale, na którym leży Oskar, znajdują się jeszcze inne dzieci. W tym miejscu nikt nie mówi sobie po imieniu – każdy ma jakąś „ksywkę”. Dla czytelnika wydaje się to być okrutne, jednak jest to sposób na oswojenie się z chorobą i motywacja do dalszej walki z nią.

Tło książki stanowią oczywiście pracownicy szpitala – lekarze, pielęgniarki, wolontariuszki i oczywiście rodzice Oskara. Ci pierwsi zachowują się od pewnego czasu dosyć dziwnie. Według chłopca przyczyną tego jest nieudana operacja dziesięciolatka. Nic dziwnego, lekarze są bezsilni wobec choroby, która zaatakowała dziecko. Bez nadziei na poprawę, świadomi nieuchronnej śmierci pacjenta snują się po szpitalu jak mary. A rodzice Oskara? Na nich też nie można liczyć. Odwiedzają go co niedzielę i przywożą mu jakieś prezenty. Nie mogą pogodzić się ze śmiertelną chorobą syna i zachowują się przy nim jakby był całkowicie zdrowy.

Oskar jak na swój wiek jest bardzo dojrzały. Rozumie i jest świadomy tego, że śmierć jest blisko. Jest otwarty i może o tym swobodnie rozmawiać. Jednak wszyscy wokół unikają tego tematu. Ale nie Pani Róża. Z nią może porozmawiać o wszystkim. Kobieta nie boi się trudnych tematów. By wesprzeć chłopca, opowiada mu historię o legendarnych zapaśniczkach. Sam Oskar stwierdza, że to „buduje go wewnętrznie” i dzięki temu staje się silniejszy.

Książka „Oskar i Pani Róża” porusza trudne tematy. Można w niej znaleźć wątek wiary w Boga, cierpienia, a nawet miłosny. Utwór jest smutny, gdyż opowiada o śmiertelnej chorobie bezbronnego chłopca. Żadne dziecko nie zasługuje na taki los, jaki spotkał Oskara. Dziesięciolatek walczy z chorobą, niestety walkę tę przegrywa. Dzięki pomysłowi Pani Róży chłopiec ma szansę przez te kilkanaście dni „przeżyć” całe swoje życie. Przechodzi etap buntu nastolatka, pierwszego zakochania, a nawet kryzysu wieku średniego.

Serdecznie polecam książkę „Oskar i Pani Róża” autorstwa francuskiego powieściopisarza. Mimo, że poznałam ją parę lat temu, nadal chętnie wracam do niej myślami. Uważam, że to najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek czytałam. Oryginalny pomysł formalny i wzruszająca treść składają się na genialny utwór. To smutne opowiadanie paradoksalnie wzbudza nadzieję w człowieku, podnosi go na duchu. Uważam, że jest to dzieło na miarę „Małego Księcia” – piękne i wzruszające. Mimo iż czytelnik przewiduje zakończenie, utwór daje impuls do refleksji, zatrzymania się na chwilę i zastanowienia nad własnym życiem.

Ewelina Wądołowska
IV Liceum Ogólnokształcące w Białymstoku

Schmitt, Eric-Emmanuel
Zapasy z życiem

“Po drugiej stronie chmur zawsze jest niebo”, czyli Japonia po francusku.

Każdy był kiedyś młody. Dla niektórych był to czas pełen radości, szaleństwa, miłych wspomnień, dla innych – cierpienia, trosk, smutku. Jednakże nie ma chyba człowieka na Ziemi, który nie wspominałby młodzieńczych lat z rozrzewnieniem, tęsknotą za poznanymi wtedy ludźmi, dawnymi przyjaciółmi, pierwszą miłością. Część z nas, gdy ma refleksyjny nastrój, sięga po książkę, która pomaga im przypomnieć sobie, co czuli, będąc młodymi. Ja, jako osoba czytająca namiętnie i w każdej chwili, również niegdyś tak zrobiłam. Tak na mojej drodze pojawiła się powieść Erica-Emmanuela Schmitta, “Zapasy z życiem”.

Akcja utworu toczy się w jednym z przeludnionych japońskich miast. Główny bohater, piętnastoletni Jun, sprzedaje na ulicy tanie zabawki złej jakości cieszące się dużą popularnością wśród turystów. Musi zarobić na własne utrzymanie, gdyż poczucie osamotnienia i brak ciepłych uczuć ze strony matki sprawiło, że uciekł z domu, a tym samym – porzucił mamę, naukę, znajomych i zaczął odczuwać silną nienawiść zarówno w stosunku do siebie, jak i do otocznia. Wtedy zainteresował się nim Shomintsu – właściciel szkoły judo.

Na początku chłopca okropnie irytowały słowa, które codziennie kierował do niego mężczyzna – “Widzę w tobie grubego gościa”. Odrzucił i zniszczył prezent otrzymany od niego. Z czasem jednak Jun zaczął rozmawiać z Shomintsu. Jak się potem okazało, miało to zbawienny wpływ na życie chłopca, praktycznie pozbawionego kontaktu z rodziną, aczkolwiek nie całkiem – otrzymywał listy od swej matki nazywanej Aniołem, rozwiązującej swój problem z analfabetyzmem w dość niekonwencjonalny sposób.

“Zapasy z życiem” to bardzo optymistyczna opowieść o dorastaniu. Jun jest typowym, zamkniętym w sobie nastolatkiem, poszukującym własnej tożsamości, czującym się odrzuconym i niezrozumianym przez swoich bliskich i znajomych. Pobyt w szkole mistrza Shomintsu sprawił, że nauczył się szacunku i wyrozumiałości względem tych, których wcześniej nienawidził. Można nawet rzec – ocalił go. To postać, z którą może utożsamić się większość młodych ludzi; podobnie do nas chłopiec przeżył dużo rozczarowań i porażek, a mimo to nie poddał się. Stał się “grubym gościem” - odpowiedzialnym i dorosłym człowiekiem, dążącym do wyznaczonego sobie celu z determinacją i wytrwałością godną sportowca, nie bojąc się wyrzeczeń i trudności. Odnalazł autorytet, szczęście w miłości do pięknej Reiko. Dopełnieniem tego stało się zrozumienie zachowania matki, wynikające z czegoś niezależnego od nikogo, a nie jak wcześniej sądził – z braku instynktu macierzyńskiego. Sprawiło to, że mógł wreszcie poczuć się szczęśliwy, co wyraził najpiękniejszymi słowami, jakie mógł znaleźć: “No więc, grubego gościa w sobie dojrzałem: to ktoś, kto zwycięża nie innych, ale samego siebie, gruby gość to to, co we mnie najlepsze i co mnie wyprzedza, przenosi i inspiruje”.

Eric-Emmanuel Schmitt to francuski pisarz urodzony w 1960 roku. Z wykształcenia filozof, z zamiłowania artysta. Jest autorem wielu powieści cenionych przez czytelników na całym świecie. W Polsce są one wydawane przez wydawnictwo Znak.

Powieść “Zapasy z życiem” mogę polecić każdemu. Książka jest napisana prostym językiem praktycznie pozbawionym wszelkich ozdobników, a mimo to niezwykle treściwa i piękna. Jedynym minusem jest  jej... długość. Otóż, książka ta (wydana w 2006 roku, Znak) ma tylko 74 strony! W tym utworze każdy znajdzie coś dla siebie: młodzież – pocieszenie w trudnych chwilach i przeświadczenie, że nie można się załamywać i że z każdej sytuacji jest wyjście, choćby ukryte. Że wystarczy być cierpliwym i wytrwałym, aby dojść do wyznaczonego sobie celu, zaś dorosłym umożliwi ona retrospekcję i powrót do lat dzieciństwa i wczesnej młodości.

Agnieszka Popowska
IV Liceum Ogólnokształcące w Białymstoku

Seed, Michael
Dziecko niczyje

„Dziecko niczyje” to prawdziwa historia życia ojca Michaela Seed'a, a właściwie Stevena Wayna Godwina – pięćdziesięciokilkuletniego franciszkanina, który po wielu latach przerwał milczenie i podzielił się z czytelnikami swymi wspomnieniami, by, jak przyznał, „inni przestali się bać”.

Ojciec Michael wspomina, iż w jego rodzinnym domu zawsze obecne były alkohol, narkotyki i przemoc – również seksualna. Jego rodzice, Lillian i Joe, nie potrafili poradzić sobie z własnymi problemami, przerastały ich one i pewnie dlatego „odreagowywali” swe niepowodzenia na bezbronnym dziecku, nie zdając sobie do końca sprawy z tego, jak głęboko ranią syna ciągłymi krzykami, obojętnością, bolesnymi razami…  Każdy kolejny dzień życia przynosił chłopcu jedynie nową porcję bólu, nowe upokorzenia. Wymarzonego azylu chłopak nie znalazł również w szkole. Ani dorośli (rodzice, dziadkowie, nauczyciele), ani rówieśnicy nie zdali egzaminu z człowieczeństwa – chłopak bardzo długo szukał swego miejsca na ziemi, zanim zrozumiał, że coś znaczy, że może wiele osiągnąć i wcale nie musi powielać schematów wyniesionych z toksycznego domu. Dopiero dzięki pewnemu księdzu odnalazł swoje powołanie, odkrył, że codzienna egzystencja może nieść ze sobą nie tylko cierpienie, ale też radość.

Gdy czytałam tę książkę, miotały mną bardzo silne emocje, czułam sprzeciw wobec bezdusznego i bestialskiego traktowania dziecka, momentami byłam przerażona. Wydawać by się mogło, że takie negatywne doświadczenia mogą wyłącznie złamać człowieka – i tak pewnie w przypadku wielu osób jest, nie potrafią się one podźwignąć z piekła, które im zgotowano. Jednak biografia ojca Michaela pozwala uwierzyć, że zawsze jest jakaś nadzieja. Trudno to sobie wyobrazić, ale ten bity, poniżany i wykorzystywany seksualnie w dzieciństwie chłopiec, który bardzo długo nie potrafił pisać ani czytać, jest obecnie szanowanym i spełnionym człowiekiem, przyjacielem Tony’ego Blaira i osób z rodziny królewskiej.

Co jest największą zaletą tej książki? Sądzę, że refleksje, do jakich zmusza. Każdy, kto po nią sięgnie, zastanowi się pewnie nad własnym życiem, doceni to, co ma; zrozumie, iż pochodzenie nawet z biednej, patologicznej rodziny, nie przekreśla szansy na osiągnięcie sukcesu.

Justyna Niewińska
Zespół Szkół nr 4, Bielsk Podlaski

Słowacki, Juliusz
Balladyna

„Balladyna” - romantyczny dramat o miłości, zazdrości oraz żądzy władzy. Utwór napisany przez wybitnego pisarza i wielkiego Polaka – Juliusza Słowackiego w latach 1833 – 1839 nie stracił na aktualności, a dziewiętnastowieczna polszczyzna nie stanowi przeszkody w czytaniu i zrozumieniu treści. Autor nakreślił legendarne miejsce akcji „za czasów bajecznych, koło jeziora Gopło” i zadbał o to, by czas nie był łatwy do sprecyzowania.

Fabuła ma miejsce na kilku stałych płaszczyznach, m.in.: w lesie, chacie wdowy, zamku i nad jeziorem Gopło. Główną bohaterką dramatu jest młoda panna o imieniu Balladyna. Postaciami pobocznymi, niemalże istotnymi niczym starsza córka wdowy, są: jej siostra Alina, ich w podeszłym wieku matka, Kirkor, czyli pan czterowieżowy, Goplana - królowa pobliskiego jeziora Gopło, mająca swych zaufanych pomocników: Skierkę i Chochlika - razem ze swoją władczynią tworzą świat fantastyczny, który odgrywa istotną rolę w tym utworze.

Głównym wątkiem utworu są działania prowadzone przez Balladynę, podsycane czarami Goplany. To właśnie intrygi Pani Gopła doprowadzają do małżeństwa starszej z sióstr z Kirkorem. Wszystko zaczyna się dosyć niewinne – od zbierania malin. W międzyczasie dochodzi do pierwszej zbrodni. Na czole Balladyny pojawia się symboliczna krwawa plama. Od tego momentu „dziewczyna o złym sercu” bezrefleksyjnie toczy walkę o tron. Staje się wyrachowanym inżynierem zbrodni. Finał utworu jest bardzo metafizyczny. Główna bohaterka pokonała długą drogę, aby zdobyć władzę. Gdy zasiada na tronie – ginie rażona piorunem. Dlaczego? Tego się dowiecie, jak sami przeczytacie dramat Słowackiego.

Z dzieła Słowackiego można wyciągnąć wiele aktualnych wniosków. Utwór ukazuje Balladynę jako dwulicową, żadną władzy osobę, która jest w stanie zrobić wszystko, aby tylko osiągnąć swój upragniony cel, do którego zacięcie dąży. Często wpada w pułapkę własnych intryg. W dzisiejszych czasach nie brakuje ludzi o naturze Balladyny. Współczesny świat skrywa pozbawionych serca egoistów. Coraz więcej osób także kieruje się hasłem: „po trupach do celu”, wybierając najczęściej najkrótszą i najłatwiejszą do pokonania drogę.

Dramat ten przedstawia nam historię kobiety fatalnej, tragedię, która trzyma czytelnika w napięciu i pobudza do refleksji nad istotą zła. Książkę polecam szczególnie tym, którzy lubią utwory z nutką kryminalną, tylko tym razem w nieco innym - baśniowy wydaniu.

Klaudia Wakuła
Zespół Szkół w Kleosinie

Sparks, Nicolas
I wciąż ją kocham

Książka „ I wciąż ją kocham” Nicolasa Sparksa jest jedną z wielu, które przeczytałam, a poleciła mi ją moja klasowa koleżanka, zapewniając, iż lektury tej, jako niepoprawna romantyczka, długo nie zapomnę.

Głównymi bohaterami utworu są John i Savannah. John ma dwadzieścia trzy lata, mieszka z ojcem, jest znudzony życiem i, nie widząc dla siebie innej przyszłości, postanawia wstąpić w szeregi armii. Natomiast Savannah jest studentką pedagogiki. Razem ze swoimi znajomymi z wolontariatu buduje domy dla ubogich. Bohaterowie poznają się zupełnie przypadkiem, na plaży, kiedy to torebka dziewczyny wpada z pomostu do wody i wyławia ją nieznajomy dżentelmen. Jak można się domyślać, młodzi ludzie zakochują się w sobie i spędzają razem piękne chwile. Niestety, John musi wracać do wojska z przepustki, na której przebywał. Rozłąka zakochanych trwa rok.  Młodzi pielęgnują swe uczucie: wysyłają do siebie listy, telefonują. Ale czy to wystarczy, by miłość przetrwała? Czy związek „na odległość” się sprawdzi? Na drodze bohaterów do szczęścia zaczynają piętrzyć się różne przeszkody. Jakie? Warto przekonać się samodzielnie…

Książka ta ukazuje, że nie zawsze otrzymujemy od życia to, czego pragniemy. Niekiedy miłość przynosi ogromny ból, zmusza nas do dokonywania trudnych wyborów, ale to uczucie, które nadaje sens naszej egzystencji.

Tym, którzy cenią sobie bogate opisy różnych stanów emocjonalnych, a także poszukują podpowiedzi, jak postępować, by od przyjaźni przejść do miłości i jej nie stracić - gorąco polecam przeczytanie tego utworu.

Daria Cieślik
Zespół Szkół nr 4, Bielsk Podlaski

Stover, Matthew Woodring
Bohaterowie umierają

Na tę książkę natknąłem się przypadkowo w „Empiku”, a mianowicie wtedy, kiedy przeglądałem książki rozłożone na półkach. Kiedy po chwili jedna spadła, pomyślałem, że to nie może być przypadek. Gdy ją podniosłem, zobaczyłem dość nieciekawą oprawę graficzną (mężczyzna w białym kapturze na czerwonym tle), ale jak mówi przysłowie, „nie sądź książki po okładce”. Przeczytałem więc parę stron i uznałem, że warto ją kupić… Ale dość już o tym.

Jest to debiutancka powieść Matthew Woodringa Stovera zatytułowana „Bohaterowie umierają”. Opowiada o alternatywnej rzeczywistości, w której tzw. „komedianci” przenoszą się za pomocą specjalnych urządzeń do miejsca zwanego „nadświatem”. Jest to miejsce niepodobne do naszego świata, ponieważ jest w nim magia! To siła, za pomocą której można zmieniać rzeczywistość. Główny bohater książki to w naszym świecie świetny aktor, a w „nadświecie” słynny zabójca, który likwidował królów, plebejuszy, złoczyńców i tym podobnych. Jednym słowem, był nie do powstrzymania. Jest to przykład stereotypowego bohatera, który z dna, a mianowicie z dzielnicy robotników, narkotyków, gangsterów i bandytów, dzięki szczęściu i ciężkiej pracy dostaje się na szczyt.

W pewnym momencie bohater książki, będący od sześciu miesięcy w separacji ze swoją żoną postanawia do niej zadzwonić z prośbą o wybaczenie wszystkiego, co zrobił. Wtedy dowiaduje się, że przez pewien czar rzucony na nią w „nadświecie”, zostaje odcięta od naszego świata, i że za pięć dni umrze. Bohater podejmuje więc rozpaczliwą walkę z czasem.

Jest to książka pełna napięcia i niespodziewanych zwrotów akcji. Według mnie spodoba się każdemu, kto lubi powieść sensacyjną i fantasy z odrobiną wątku miłosnego. Czy Cain’owi uda się uratować ukochaną i wypełnić obietnicę złożoną szefowi „Studia”? Dowiecie się sami czytając tę książkę!

Rafał Stec, kl. IV C
Zespół Szkół Budowlano - Geodezyjnych w Białymstoku

Szpilman, Władysław
Pianista

„Nadzieja przychodzi do człowieka wraz z drugim człowiekiem.”

Władysław Szpilman to polski kompozytor żydowskiego pochodzenia. W swej książce pt. „Pianista” opisuje on życie, które prowadził w okupowanej przez nazistów Warszawie. Relację rozpoczyna już od pierwszych dni wojny, kiedy to pracuje w Polskim Radio, grając recitale utworów Chopina. W związku z zakrojoną przez Niemców na szeroką skalę akcją, mającą na celu całkowitą eksterminację Żydów, Szpilman i jego bliscy trafili na Umschlagplatz – plac przeładunkowy, z którego wywożono Żydów do obozów zagłady. Ostatecznie kompozytor został uratowany przed wywózką do Treblinki. Od tej pory, od sierpnia 1942 roku, Szpilman pozostał sam. Do początku 1943 roku pracował niewolniczo jako robotnik budowlany, przy rozbiórce murów warszawskiego getta. Po tym okresie, z pomocą zaprzyjaźnionej pary artystów, udało mu się uciec na tzw. „aryjską” stronę miasta. Wspierany przez grupę Polaków, ponad rok pozostawał w ukryciu, wielokrotnie zmieniając swe kryjówki. W momencie wybuchu powstania warszawskiego był już zdany wyłącznie na siebie. Dwa miesiące walk spędził na poszukiwaniu schronienia i jedzenia, unikając wszelkiego kontaktu z wrogimi żołnierzami niemieckimi. Po upadku powstania, został sam, pozbawiony wszelkiej pomocy i informacji z zewnątrz. Jednak nie załamał się i znów podjął rozpaczliwe starania o przeżycie. Schronił się na strychu jednego ze zniszczonych domów, który opuszczał tylko w celu poszukiwań jakiegokolwiek jedzenia. Bliski śmierci głodowej, pozostawał w ukryciu aż do momentu spotkania Wilma Hosenfelda, kapitana Wehrmachtu. Poprzez dostarczanie paczek z żywnością, niemiecki oficer pomógł mu przetrwać ostatnie tygodnie wojny. Dzięki „jedynemu prawdziwemu człowiekowi w niemieckim mundurze”, Władysław Szpilman przeżył koszmar Holocaustu.

W trakcie lektury „Pianisty” bardzo łatwo zauważyć, iż pamiętnik ten powstał chwilę po wydarzeniach, które są w nim opisywane. Narrator jest niezwykle obiektywny, powściągliwy; nawet przy najbardziej bolesnych i trudnych wspomnieniach nie wyraża on silnych emocji, takich jak nienawiść czy żądza zemsty.

Utwór Szpilmana z pewnością nie jest lekturą „łatwą i przyjemną”. Ukazuje prawdziwą twarz śmierci – brudną, zakrwawioną, cuchnącą. Zmasakrowane głowy, pozostałości mózgu na ścianie czy spuchnięte od upału zwłoki, nie mają za zadanie szokować, lecz uświadamiać kruchość życia w getcie. Oprócz skrajnego okrucieństwa, głęboki sprzeciw budzi w czytelniku kompletny bezsens zabijania. Czytając kolejne karty książki, człowiek zadaje sobie pytania: jak można utracić własne człowieczeństwo, wyprzeć się tworzonego przez setki lat systemu wartości? W jaki sposób chora ideologia może zawładnąć milionami umysłów, przeistaczając dobrych ludzi w maszyny do zabijania?

Jaśniejszą stroną opisanej historii jest fakt, że nawet wówczas, w tych czasach nędzy, głodu i śmierci, obok „potworów w ludzkiej skórze”, istniała grupa osób, które zachowały wpajane im od dziecka pozytywne wartości. Mowa tu o ludziach, którzy, ryzykując życie swoje i najbliższych, pomagali prześladowanym Żydom. Szpilman przytacza wiele nazwisk osób, które mu pomogły; znajdowali się wśród nich nie tylko przyjaciele, lecz także zupełnie obcy ludzie.

„Pianista” jest niezaprzeczalnie utworem, który nie tylko warto, a nawet należy poznać. Pozostając w zgodzie z Wolfem Biermannem, według którego książka ta „nie potrzebuje żadnego komentarza”, ograniczę się wyłącznie do jej polecenia. Rekomenduję ją zwłaszcza osobom myślącym bezsensownymi, utartymi schematami, ślepo wierzącym stereotypom. Być może po lekturze tego niesamowitego świadectwa prawdy, dostrzegą oni, iż takie książki jak ta, wszelkie próby „rozprawienia się” z przeszłością są potrzebne także nam, ludziom współczesnym, abyśmy byli świadomi ogromu wojennej tragedii i nie dopuścili do jej powtórzenia.

Paulina Chodak
Zespół Szkół nr 4, Bielsk Podlaski

Tolkien, J. R. R.
Silmarilion

„Silmarilion” to książka, która opisuje dzieje Śródziemia jeszcze przed wydarzeniami znanymi nam z „Władcy pierścieni”, czy „Hobbita”. Można powiedzieć, że jest to zbiór mitów i legend, które mają wyjaśnić, jak powstało Śródziemie, a także, co działo się przed akcją innych książek J. R. R. Tolkiena. Został w niej opisany niezwykle rozbudowany świat tworzony przez autora około 40 lat. Przedstawia on istoty z wielu kultur w różny sposób postrzegające otaczający je świat. Ważnym elementem są tu bóstwa, które w znaczym stopniu wpływają na wygląd Śródziemia. Najważniejszy wątek fabularny powieści dotyczy walki Elfów Wysokiego Rodu z pierwszym Władcą Ciemności o Silmarilion, a także początków istnienia ludzi i elfów. Oprócz właściwej historii Silmarilów książkę wypełniają legendy o Ainurach, Valarach, upadku Numenoru i Pierścieniu Władzy. Polecam tę książkę każdemu, kto chce lepiej zrozumieć piękny świat stworzony przez J. R. R. Tolkiena.

Dominik Brzozowski
Technikum Budowlano - Geodezyjne w Białymstoku

Wharton, William
Szrapnel

Ostatnimi czasy w ręce wpadła mi książka Wiliama Whartona pt. „Szrapnel”. Jest to zbiór 27 wojennych opowieści w formie osobistej relacji osiemnastoletniego żołnierza.

Autor dzieli się w niej w swoistym rodzaju spowiedzi - wrażeniami oraz historiami, których nigdy nie zdradził nawet dla swoich bliskich. Niektóre z nich wydają się zabawne, aczkolwiek są po części tragiczne. Wspólnym mianownikiem każdej z osobna, łączącym je w spójną całość jest forma, która zmusza czytelnika do zastanowienia i zadania sobie pytania: Czy wojna ma jakikolwiek sens? Czy też jest kolejnym absurdalnym pomysłem ludzi? Czy możliwe jest uniknięcie cierpień spowodowanych niepotrzebnym konfliktem, a także zadaje podstawowe pytanie: Dlaczego walczymy? Jaki jest tego cel? Zysk czy konieczność? Wiliam Wharton ukazuje nam w niej, iż jest ona pasmem przeplatających się ludzkich losów, okaleczonych przez nieszczęścia, udręki. Obala także głęboko zakorzeniony w umysłach młodszego pokolenia mylny obraz bohaterstwa każdego z ludzi, którzy w niej uczestniczą. Pokazując ich, jako pełnych sprzeczności, niepozbawionych wad i ułomności, tworząc w ten sposób niejaką więź między czytelnikiem, a bohaterami książki. Utwór napisano w przystępnym i łatwym do zrozumienia dla każdego języku, który zdaje się jak gdyby „przemawiać prosto do serc czytelników”. Sam tytuł utworu niesie ze sobą pewien przekaz – wojna pozostawia blizny na każdym, kto w niej uczestniczy. Czy są one na ciele czy też na duszy.

Moim zdaniem jest ona godna uwagi każdego, kto uważa, iż powieści wojenne są skrzywionym obrazem rzeczywistości oraz losów ludzi, będących tłem wydarzeń – powinien sięgnąć właśnie po tę lekturę. Jest tego warta.

Paweł Burnos
Zespół Szkół w Sokółce

Zafón, Carlos Ruiz
Więzień nieba

Niebo kojarzy nam się ze zbawieniem i wiecznym szczęściem, ze światłem, które nigdy nie gaśnie. Dlaczego więc powstało tak brutalne określenie jak „więzień nieba”? Właśnie to paradoksalne sformułowanie widnieje na okładkach powieści Carlosa Ruiza Zafóna, którą zrecenzuję.

„Więzień nieba” autorstwa wyżej wymienionego pisarza to trzecia i ostatnio powieść z serii o „Cmentarzu Zapomnianych Książek”. Już od pierwszych rozdziałów pierwszego tomu Zafón wprowadza nas w tajemniczy i magiczny nastrój Barcelony. W powieści rozpoczynającej sagę („Cień wiatru”), zapoznajemy się z Danielem Sempere i jego ojcem oraz Ferminem Romeo de Toressem, którzy są głównymi bohaterami. Poznajemy wspaniałą i wzruszającą historię o zaufaniu, przyjaźni i pomocy potrzebującym. Bo czy każdy z nas odważyłby się zaprosić do domu bezdomnego i zapewnić mu lepsze życie? Młody Daniel tak właśnie potraktował Fermina, który z czasem stał się jego najlepszym przyjacielem. Co więc takiego niezwykłego jest w opowieści o szlachetności? Otóż to, że pewnego dnia Pan Sempere prowadzi syna do tzw. „Cmentarza Zapomnianych Książek”, gdzie Daniel wybiera powieść, której będzie strzegł. Od tej pory bezustannie próbuje dowiedzieć się czegoś o jej autorze, lecz nie jest w stanie, gdyż wszelkie informacje o Davidzie Martinie przepadły.

Carlos Ruiz Zafón w „Więźniu nieba” przenosi nas do roku 1957. Daniel Sempere jest szczęśliwym ojcem i mężem. Barcelona wygląda przepięknie, zwłaszcza o zachodzie słońca.

Młody Sempere nadal przyjaźni się z Ferminem, któremu również skradła serce kobieta. Co prawda interesy w ich rodzinnej księgarni nie idą już tak dobrze, jak za dawnych lat, ale niczego im nie brakuje. „Żyć nie umierać”. Dni mijają radośnie na wychowywaniu dziecka Daniela i sprzedawaniu książek. Niestety, „wszystko co dobre kiedyś się kończy”. Ten sielankowy nastrój zmienia się wraz z wejściem pewnego mężczyzny do księgarni „Sempere i Syn”. Ubrana na czarno postać pyta o Fermina, którego nie zastaje. Sytuacja powtarza się przez parę dni. Przyjaciel prosi Daniela, aby zawsze zbywał nieproszonego gościa. Z czasem młody Sempere chce dowiedzieć się więcej o przeszłości de Toressa. Dlaczego przez tak długi okres ich przyjaźni nic mu nie opowiedział? Dlaczego ubrany na czarno mężczyzna nawiedza księgarnię? Dlaczego Fermin panicznie boi się spotkania z nim? Sytuacja zaczyna się komplikować. Dochodzi do sprzeczek, które niszczą relacje między ojcem, synem i ich przyjacielem. Aż pewnego dnia Fermin postanawia opowiedzieć Danielowi „rzeczy, o których Barcelona wolałaby zapomnieć”.

Poznajemy zaskakujące wspomnienia Fermina de Toressa. Jak się okazuje, to „nie smakiem rozkoszuje się podniebienie, ale wspomnieniem”. Zafón w mistrzowski sposób wprowadza nas w nastrój intryg i niezliczonych tajemnic.

„Więzień nieba” bez wątpienia jest jedną z moich ulubionych książek. Zaskakująca fabuła sprawia, że chcemy czytać więcej i więcej, przeżywając wydarzenia razem z bohaterami. Dzięki zróżnicowaniu charakterów bohaterów, będziemy mogli zarówno śmiać się, bać czy płakać. Jednocześnie książka zmusza do refleksji nad naszym życiem. Zafón daje nam do zrozumienia, że „w gruncie rzeczy nigdy nie byliśmy tacy, jakich siebie pamiętamy, że wspominamy tylko to, co nigdy się nie wydarzyło…”.

Warto sięgnąć po tę książkę, aby dowiedzieć się, kto mógł zostać nazwany „więźniem nieba”. Aby poznać historię ludzi, dla których życie „nie było usłane różami”. Aby poznać reakcję Daniela na wspomnienia przyjaciela. Bo „wszystko w tym życiu można przebaczyć, poza prawdą”. I jaki to wszystko ma związek z „Cmentarzem Zapomnianych Książek”?

Natalia Olszyńska
IV Liceum Ogólnokształcące w Białymstoku

Do góry